Anna Kajat: Mogę robić to, co kocham

2022-06-16 09:00:00(ost. akt: 2022-06-16 09:54:08)
— Jak coś jest dla ciebie tak ogromną pasją, to zrobisz wszystko, aby osiągnąć swój cel — mówi Anna Kajat

— Jak coś jest dla ciebie tak ogromną pasją, to zrobisz wszystko, aby osiągnąć swój cel — mówi Anna Kajat

Autor zdjęcia: Grzegorz Kajat

Anna Kajat, fotografka z Kętrzyna, jest bardzo dobrym przykładem tego, że ze swojej pasji można zrobić drogę życiową i zawodową. Zrezygnowała z etatu za biurkiem. Teraz na własne konto zarabia na swoim hobby. I w dodatku zgarnia za to nagrody.
— Fotografia to wciąć dla Ciebie jeszcze pasja, czy już bardziej praca?
— Przede wszystkim pasja, ale również praca zarobkowa. Tak się złożyło, że mogę robić to, co kocham. Cieszę się bardzo, że się w tym spełniam. Teraz muszę jednak myśleć również o finansach. Mimo wszystko ta pasja zajmuje wciąż procentowo więcej miejsca niż trzeźwe myślenie ekonomiczne. I całe szczęście.

— Jeszcze dwa lata temu miałaś normalną, etatową pracę, taką od 7.00 do 15.00. Teraz postanowiłaś zacząć pracować na własny rachunek. To była dobra decyzja?
— Z punktu widzenia minionego czasu, to była bardzo dobra decyzja. Spełniam się teraz w stu procentach. Realizuję się w pełni w dziedzinie, którą kocham. Nie zaprzątam sobie głowy innymi rzeczami, które wcześniej powodowały, że nie mogłam robić tego, co uwielbiam w takim wymiarze, w jakim bym chciała. Dlatego jestem bardzo zadowolona z mojej decyzji.

— Trafiłaś jednak na trudny czas. Praktycznie od razu wybuchała pandemia. Branża fotograficzna mocno "oberwała" w tym okresie...
— Tak, ale wbrew pozorom sesje rodzinne miały się bardzo dobrze. Nie mogłam robić reportaży z chrztu czy ślubów, natomiast miałam dwa razy więcej zleceń na sesje. Kiedy zamknięto restauracje czy kina, to ludzie chcieli, żeby jednak coś się w ich życiu działo. Sesje w plenerze były dozwolone, więc miałam bardzo dużo zleceń na zdjęcia rodzinne. Tym sposobem zarabiałam na życie i udało mi się ten czas przetrwać. Teraz to się zmieniło. Ruszyły m.in. zawody sportowe. Zajmuję się też fotografią sportową. Współpracuję przy cyklu MTB Milko Mazury od wiosny do jesieni. Natomiast od jesieni do wiosny mam umowę z Warmią Energą Olsztyn. To się tak fajnie uzupełnia. Teraz ruszyły śluby, chrzty, komunie, więc wszystko wraca powoli do normy.

— Nie profilujesz się w żadnym kierunku fotograficznym?
— Chciałabym. Bardzo kocham reportaż. Im dłużej fotografuję, tym bardziej doceniam ten rodzaj fotografii. I dobrze się w nim odnajduję. Od zawsze jednak pociągały mnie sesje portretowe. To pociąga za sobą realizację zleceń. Cały czas krążę wokół sportu, fotografii portretowo - kobiecej i reportaży ze ślubów czy chrztów.

— Z drugiej strony nie prowadzisz typowej działalności fotograficznej, jak znamy jeszcze sprzed kilku lat. Nie masz swojego studia, nie robisz zdjęć do dokumentów. Nie masz też zakładu, gdzie można np. przyjść i wywołać zdjęcia. Trudniej się prowadzi taką formę działalności?
— Przyznam szczerze, że szykuję się do otwarcia studia. Miałam swoje miejsce, gdzie robiłam zdjęcia, ale tak bardziej nieoficjalnie, na niewielką skalę. Studio jest już w fazie realizacji i liczę, że niedługo będę mogła się nim pochwalić. Zdjęć do dokumentów jednak nie planuję. Chciałabym się skupić na artystycznym wyrazie fotografii i dążyć do super jakości w tym kierunku.

— Duża jest w tej chwili konkurencja na rynku? Mam wrażenie, że fotografami nam obrodziło, szczególnie na lokalnym rynku?
— Jest bardzo duża konkurencja. Jednak, jak ktoś bardzo kocha to, co robi, to się zawsze odnajdzie. Każdy z nas specjalizuje się w różnych rodzajach fotografii. Nawet jeśli gdzieś się stykamy, to różnimy się stylem, sposobem fotografowania czy podejściem do klienta. Mamy swoich stałych klientów, przychodzą nowi, więc każdy z nas znajdzie swoje miejsce. W Kętrzynie, w porównaniu z innymi okolicznymi miastami, jest dużo większa konkurencja. Tam często działa tylko jeden fotograf komercyjny i drugi artystyczny. Oni muszą sobie jakoś radzić.

— Działasz tylko lokalnie ,czy wchodzisz też w inne rejony?
— Jak już wspomniałam działam przy projekcie MTB Milko Mazury. Zawody odbywają się na terenie północnej Polski, m.in. Mrągowo, Giżycko, Pisz, a w tym roku nawet Kwidzyn. W Olsztynie wykonuję zdjęcia sportowe i ślubne. Do mnie przyjeżdżają indywidualni klienci z okolicznych miast typu Mrągowo czy Reszel. Czasem zdarzają się zlecenia ślubne w innych miastach, ale większość to działania lokalne.

— Nie żałujesz trochę tego, że teraz bardziej musisz poświęcić się działaniom zarobkowym, a nie takim tylko dla przyjemności? Na Facebooku ostatnio sama napisałaś, że żałujesz, iż z powodu innych zobowiązań nie mogłaś być dłużej na Mistrzostwach Polski w Piłce Siatkowej Juniorek Młodszych, które odbywały się w maju w Kętrzynie.
— Tak, trochę nad tym ubolewam. To dbanie o budżet rodzinny powoduje, że mam priorytety. Często wydarzenia, na które chciałabym pójść, schodzą na plan dalszy. Jak jednak sam widziałeś udało mi się chociaż na chwile wpaść na te siatkarskie mistrzostwa i nasycić serce fotografią sportową. Są różne wydarzenia, w których chciałabym uczestniczyć, ale już nie pozwala mi na to czas. Ja jednak kocham to, co robię i to rekompensuje mi wszystkie braki. Zlecenia, które realizuję też sprawiają mi wielką frajdę.

Obrazek w tresci

— Bierzesz też udział w konkursach fotograficznych i zdobywasz nagrody. Które z nich są dla Ciebie najważniejsze?
— Ostatnio wygrałam złote trofeum w konkursie MPI International Image Challenge. Nagrodzone zostało zdjęcie z Mistrzostw Polski w Kolarstwie Górskim. Robiłam je nie tylko hobbystycznie, ale też zarobkowo. To chyba najcenniejsza nagroda, jaką do tej pory otrzymałam. To był konkurs międzynarodowy, ze świetnymi fotografiami, więc informacja o wygranej sprawiła mi wielką radość. Tym bardziej, ze zgłosiłam kilka zdjęć, które też zdobyły trofea - brązowe i srebrne.

— A więc lubisz poddawać się ocenie?
— Biorąc udział w konkursie, naturalną rzeczą na początku jest obawa: czy moje zdjęcie jest wystarczająco dobre? Ale po jej przełamaniu, już śmiało wysyłałam zdjęcia na konkursy. Moim zdanie warto brać w nich udział. Jest to pewnego rodzaju sprawdzian i uwidocznienie, na jakim jesteśmy poziomie i ile nam jeszcze brakuje do najlepszych. Oczywiście wygrana w konkursie bardzo cieszy i motywuje do dalszej pracy, co w czasach hejtu i ogólnie panującego krytycyzmu jest dziś szczególnie ważne.

— Dużo i długo musiałaś się szkolić, żeby osiągnąć obecny poziom?
— Fotografią zajmuję się od 6 lat, więc niedługo, ale dużo musiałam się szkolić. Zaczynałam od zera. Sześć lata temu nie znałam podstawowych funkcji aparatu, rodzajów obiektywów. Robiłam zdjęcia aparatem kompaktowym, jak większość osób. Ale jak coś jest dla ciebie tak ogromną pasją, to zrobisz wszystko, aby osiągnąć swój cel i tak było ze mną. Dzieci podrosły, mogłam dzięki temu znaleźć chwilę na realizację swoich marzeń i udało się. Trzy lata temu założyłam swoją działalność, a jesienią 2021 ostatecznie zrezygnowałam z wcześniejszej pracy etatowej za biurkiem i poświęciłam się już tylko fotografii. I wciąż się uczę nowych rzeczy. W tej branży nie można stać w miejscu. Trzeba się razem z nią rozwijać, ewoluować. Zresztą dla mnie każde nowe zlecenie, każdy kontakt z klientem to kolejne doświadczenie.

Wojciech Caruk


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5