Z Kętrzyna, przez Jeziorany, aż po... Wiedeń

2021-09-17 09:20:00(ost. akt: 2021-09-17 09:22:41)
Roman i Beata reprezentowali Kętrzyn w Wiedniu. Efekt? Nowe medale, piękne wspomnienia...

Roman i Beata reprezentowali Kętrzyn w Wiedniu. Efekt? Nowe medale, piękne wspomnienia...

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

BIEGI\\\ Świetne wyniki na arenie regionalnej, to — w przypadku biegaczy naszego powiatu — chleb powszedni. W miniony weekend barwy Kętrzyna były jednak widocznie także poza granicami Polski — w 38. odsłonie Vienna City Marathon.
W stolicy Austrii zameldowało się łącznie blisko 6 tysięcy biegaczy z najróżniejszych stron Europy. I nie tylko, bo tak prestiżowe imprezy (a zwłaszcza prawdziwie cenne nagrody) od lat znajdują się na celownikach mistrzów rodem z Afryki. Tym razem nie było inaczej.

Królewski dystans jako pierwszy*** pokonał Leonard Langat z Kenii, który linię mety minął z "astronomicznym" wynikiem 2:09;25. Kilka sekund za jego plecami wykonanie zadania zgłosili Betesfa Getahun (Etiopia), Edwin Kosgei (Kenia), Kento Kikutani (Japonia) oraz Samwel Ekai Kiptoo (Kenia).

Nieco w cieniu światowych sław, na dystansie przeszło 42 km swoją biegową legendę wykuwał Roman Liśkiewicz. Jeden z najszybszych obecnych w Wiedniu Polaków uplasował się na 417. miejscu w klasyfikacji generalnej, zaś w swojej kategorii wiekowej był 42. Rezultat 3:31;36 wielu by zaimponował, lecz sam kętrzynianin nie wydawał się usatysfakcjonowany. Wszystkiemu winne kontuzje, których — niestety — nie udało się wystarczająco zaleczyć na czas.

Obrazek w tresci

— To był mój dziewiąty maraton, więc niby jakieś doświadczenie w tym temacie już miałem. Do startu podszedłem niby ze spokojem, ale wątpliwości co do przygotowania oczywiście były — wspomina Roman Liśkiewicz. — I słusznie, bo jeżeli coś przed startem "ciągnie", "strzyka", to maraton to obnaży bez litości. Po 26 kilometrach lewe kolano właściwie odmówiło mi posłuszeństwa. Do mety "człapałem" z bólem. Temperatura też robiła swoje. Pozostały do mety dystans strasznie mi się dłużył. Trasa była jednak fajna, prowadząca przez centrum miasta, wokół kluczowych zabytków — dodaje jeden z najlepszych biegaczy naszego powiatu.

Biegaczom we znaki dawała się ponadto nadspodziewanie wysoka temperatura. Na reprezentantach Afryki być może nie robiła aż takiego wrażenia, ale Europejczykom ewidentnie nie ułatwiała zadania.

— Pod koniec trasy stacje z nawadnianiem organizowane były co 2-3 kilometry. A i mimo to było wiele interwencji służb medycznych. Co gorsze, doszło nawet do jednego zgonu — dodaje Roman Liśkiewicz, który w zagraniczną podróż nie wyruszył sam. Z solidnej strony na trasie półmaratonu zaprezentowała się jego żona, Beata (145. miejsce w kategorii wiekowej).

Lokalne kilometry

Na jakikolwiek nadprogramowy "fajrant" nie pozwolili sobie naturalnie i inni nasi "łowcy kilometrów". W miniony weekend spotkać można było ich m.in. w Jezioranach oraz w rodzinnym Kętrzynie.

W przypadku pierwszej z imprez (pn. "Wykuwamy biegową moc") najwyżej barwy powiatu zawiesił Miłosz Lenart (19. OPEN, srebro w kat. wiekowej), który z 10 kilometrami rozprawił się w 44 minuty i 38 sekund. Niewiele za liderem Drużyny ML linię mety mijali kolejni kętrzynianie: Robert Maczan (23.), Roman Chodara (44. Runners Team Kętrzyn) oraz Tomasz Wróblewski (57.).

Drugą, czyli na dobre wpisany w lokalny krajobraz tzw. parkrun, zdominował tym razem Robert Krawczyk. Reprezentant Drużyny ML 5-kilometrową trasę przy jeziorze Górnym pokonał w 22 minuty i 1 sekundę. Miejsce na podium wywalczyli ponadto Małgorzata Ruszczyk i Andrzej Moroz, a tuż za prestiżowym "pudłem" uplasowali się m.in. Sylwester Stępień i Jarosław Wojnowski.

highlight]***Początkowo złoty medal miał otrzymać Derara Hurisa. Okazało się jednak, że Etiopczyk używał butów niezgodnych z przepisami World Athletics, co zaowocowało dyskwalifikacją.[/highlight]

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5