Nasz "Sławek" jak wino. Im starszy, tym lepszy

2021-04-23 10:27:00(ost. akt: 2021-04-23 10:29:40)
Szybszy niż biegnący czas. Pan Jerzy to potężne źródło sportowej motywacji

Szybszy niż biegnący czas. Pan Jerzy to potężne źródło sportowej motywacji

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

BIEGI || Jerzy Sławecki z kolejnym pięknym sukcesem na koncie. 68-letni biegowy weteran z Kętrzyna pokonał 17 kwietnia liczącą blisko 70 km trasę Ultra Hańczy. — Gdybym wiedział, że będzie tam tyle gór, to pewnie bym się nie odważył — przyznaje ze śmiechem "Sławek".
Kętrzynianin rzucił rękawicę pokaźnej grupie (często kilkukrotnie młodszych) rywali, choć — teoretycznie — żaden wyścig się... nie odbył. Tak jak salony fryzjerskie zamieniają się — za sprawą obostrzeń — w kliniki "amputacji włosów" czy centra do przeprowadzania "szkoleń", tak swoją odpowiedź w tej kwestii znaleźli i organizatorzy imprez biegowych. Czwarta edycja biegu prowadzącego przez urokliwe zakątki Suwalskiego Parku Krajobrazowego była inna niż wszelkie poprzednie.

— Zgodnie z nowym rozporządzeniem z 15 kwietnia, które zmieniło poprzednie rozporządzenie, nasza impreza zmieniła swój charakter. Anulowaliśmy wydarzenie sportowe i przeszliśmy do testu trasy biegowej — wydali komunikat organizatorzy. Prosząc jednocześnie o zrozumienie sytuacji czekających w napięciu uczestników, którzy do ostatnich chwil zastanawiali się czy wydarzenie się odbędzie.

Biegu więc nie było, ale każdy z trzech przygotowanych na miejscu wariantów stał się jedną z najlepiej przetestowanych obecnie tras biegowych świata.

— W roli "testera" jeszcze nie startowałem, ciekawe doświadczenie — mówi Jerzy Sławecki, który postanowił zmierzyć się z niemal 70-kilometrowym wariantem. Rozpoczynając bieg zakładał, że zamelduje się na mecie maksymalnie po 9 godzinach. Prawie wcelował, przekroczył swój "limit" ledwie o 7 minut. Chyba nikt nie spodziewał się jednak warunków, które organizatorzy przygotują... wespół z pogodą.

— Gdybym wiedział, że będzie tyle gór, to pewnie bym się nie zdecydował — przyznaje ze śmiechem popularny "Sławek". — Poprzedniego tygodnia dużo padało. Powstały kałuże, część trasy prowadziła przez koleiny pozostawione przez ciągniki. Chwila nieuwagi i można było wpaść choćby i po kolana. Znaczna część trasy usiana była podbiegami. Wbrew pozorom mniej problemu sprawiało wdrapywanie się na górę. Prawdziwą sztuką było z niej zbiec tak, by nie zaliczyć żadnej wywrotki. Mi się udało, ale wielu zawodników nie miało tyle szczęścia. Dużo pomogło mi to, że trenuję często w trudnych, "polnych" warunkach — dodaje 68-letni biegacz długodystansowy.

Magia Suwalszczyzny sprawiła, że część rywali "zagapiła" się i zboczyła z trasy. — Mnie to ominęło, pilnowałem się. Wszystko było dobrze oznaczone. A tam, gdzie mogłyby pojawić się wątpliwości, kierowałem się śladami tych, którzy biegli przede mną — wspomina pan Jerzy.

Kiedy i gdzie można spodziewać się kolejnego startu "Sławka"? — W obecnych realiach tyle się zmienia w kalendarzu biegowym, że trudno coś powiedzieć. Nie zamierzam jednak przechodzić na sportową "emeryturę". Tym bardziej, że na brak formy nie narzekam. W ostatnich miesiącach trenowałem dużo pod okiem trenera, Miłosza Lenarta — podsumowuje Jerzy Sławecki, jeden z trzech "muszkieterów" Kętrzyna (w tym biegowym tercecie występują także Sławomir Łyczko i Roman Chodara). Panowie zaprezentowali godnie barwy Warmii i Mazur jeszcze nie tak dawno np. na mistrzostwach Polski w biegu 48-godzinnym.

— "Sławek" jest jak wino. Im starszy, tym lepszy. Nikt by się nie zdziwił, gdyby na 70. urodziny podjął się jeszcze bardziej wymagającego wyzwania — mówią z uznaniem jego znajomi z Drużyny ML oraz Runners Team Kętrzyn.

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5