Do Kętrzyna z gór przywieźli... koronę

2020-11-05 06:16:22(ost. akt: 2020-11-05 08:47:43)

Autor zdjęcia: archiwum organizatorów

EKSTREMALNIE || Blisko 1200 osób wzięło udział 25 października w słynnym Runmageddonie. W odległym Lesku barwy Kętrzyna reprezentowali Magdalena Urbanowicz oraz Cezary Sak. Ich łupem padło trofeum, którego nazwa w tym roku... może wywoływać mieszane uczucia.
Mowa mianowicie o tzw. koronie. Czyli specjalnej statuetce przyznawanej tym śmiałkom, którzy — w trakcie jednego sezonu — wzięli udział w imprezach organizowanych pod szyldem RMG w każdej z czterech stron Polski.
Wcześniej kętrzynianie ukończyli wyzwania m.in. w Ełku, Wrocławiu czy Trójmieście. W miniony weekend zameldowali się na "cyplu" graniczącym i z Ukrainą, i ze Słowacją. Napędzał ich nie tylko głód rywalizacji, ale i... uczucie, gdyż od dłuższego czasu są parą.

Przygotowana przez organizatorów trasa, najeżona ponad 30 przeszkodami trasa, nie należała do najdłuższych (6 km, wcześniejsze odsłony bywały nawet kilkakrotnie dłuższe). Miała jednak charakter typowo górski, co potrafi wymęczyć niejednego miłośnika biegów ekstremalnych.

— Najbardziej w kość dała nam tym razem dwukrotna przeprawa przez lodowatą, wartką rzekę San. Pozostałe przeszkody za każdym razem wydają się natomiast coraz łatwiejsze do pokonania — mówi Cezary Sak, dla którego był to już 39 w karierze ukończony bieg z przeszkodami konstrukcyjnymi. Gdyby liczyć te, w których pierwsze skrzypce grał trudny, lecz naturalny teren, byłoby ich znacznie więcej. Warto wspomnieć, że systematyczny udział w imprezach sportowych (także tych o charakterze charytatywnym), dał niedawno popularnemu "Czakiemu" tytuł Najpopularniejszego Biegacza Warmii i Mazur (w plebiscycie sportowym Gazety Olsztyńskiej).

Czy to ciągłe jeżdżenie po Polsce po to, by "dać się upodlić", mu się nie nudzi? — Nie, bo wciąż daje mi to wielką satysfakcję. Każdy kolejny bieg to kolejna przygoda. To dla mnie rodzaj turystyki, bo przed i po każdym ukończonym wyzwaniu staram się wykorzystywać maksymalnie czas, by zwiedzić daną okolicę. Każde takie miejsce to nowa pinezka na mojej mapie Polski. Jest ich coraz więcej. Tym razem zwiedziliśmy nie tylko Lesko, ale i Kraków.

Zdezynfekowani

W tym roku, do czego ekipa Runmageddonu zdążyła już przyzwyczaić uczestników, przed zameldowaniem się na starcie trzeba było pokonać kilka nowych przeszkód. Na teren imprezy nie mogły wchodzić osoby postronne, konieczna była szczegółowa weryfikacja tożsamości. Wszystkim sprawdzana była temperatura ciała. Obowiązkowe było również noszenie maseczek, dezynfekcja rąk, wypełnianie ankiety o stanie zdrowia. Sami biegacze wypuszczani byli w 27 seriach startowych, by ograniczyć ich spotkania na trasie. Co serię każda z przeszkód była dezynfekowana przez wolontariuszy.

Stając (wreszcie!) na linii startu, kętrzynianie zakładali sobie, że pokonają trasę w limicie do 2 godzin. Poszło im znacznie lepiej, bo linię mety minęli po godzinie i 16 minutach. — Prawdę mówiąc nie spodziewaliśmy się tak dobrego wyniku. Zaskoczyło nas to — przekonują.

Po zeszłoweekendowym sukcesie na drugim końcu Polski, nie zamierzają jednak zwalniać tempa. Zakładając, że żadna z imprez nie zostanie odwołana z powodu obostrzeń, będziemy mogli barwy Kętrzyna dostrzec dzięki nim m.in. 8 listopada podczas półmaratonu w Białymstoku, a także 12 grudnia na Biegu Kowboja w Mrągowie (#aktualizacja - Bieg Kowboja został oficjalnie odwołany).

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5