Ruszyliśmy tyłki zza biurek, by pomóc dzieciom

2020-06-13 07:24:15(ost. akt: 2020-06-13 12:01:33)
Redaktor Wojciech Caruk na trasie z piękną, pozytywną ekipą

Redaktor Wojciech Caruk na trasie z piękną, pozytywną ekipą

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

BIEGI || Wielu mówiło: "przy wirusie to nie wypali". A tu na sekundę przed 8 czerwca zakończył się IV Bieg Charytatywny "O złotą monetę". Ta edycja była szczególna, bo... wirtualna. Także i nam przyszło odłożyć pióra i ruszyć tyłki zza biurek.
Ubiegłoroczna edycja zgromadziła w jednym miejscu potężny tłum biegaczy z najróżniejszych stron Polski. Olsztyński park im. Janusza Kusocińskiego został wypełniony po brzegi tymi, którzy chcieli swym udziałem (i wpisowym) wesprzeć podopiecznych fundacji "Przyszłość dla dzieci".

Obecne realia sprawiły jednak, że trzeba było sięgnąć po inne rozwiązania. Pobiegliśmy więc znów razem, choć... osobno.

Po wpłacie wpisowego każdy z uczestników otrzymywał na skrzynkę e-mail gotowy do druku oficjalny numer startowy. Wyniki należało przesyłać natomiast do ostatnich sekund niedzieli: 7 czerwca, do 23:59;59.

Łącznie na starcie stanęło blisko pół tysiąca osób. Lista miast, które wystawiły swych reprezentantów, robi wrażenie. Warszawa, Kraków, Katowice, Gdynia, Wrocław, Ostróda, Mława... Po raz kolejny swą siłę udowodnili i biegacze z powiatu szczycieńskiego. Gdyby nie liczyć olsztyńskich gospodarzy (w tym roku to tytuł dość umowny), to powiat kętrzyński — ze stolicą powiatu na czele — wystawił najliczniejszą z ekip (blisko 30 uczestników).

Kilometry pomocy

Tradycyjnie na starcie stanął Cezary Sak. I trzeba przyznać, że niedawny zwycięzca plebiscytu na Najpopularniejszego Biegacza Warmii i Mazur wciąż trzyma wysoki poziom. Bieg ukończył bowiem... dwukrotnie. Najpierw uczynił to wraz z urodzoną w 2012 roku córeczką. Wiktoria, choć wedle regulaminu dystans dla jej kategorii wiekowej wynosił ledwie część kilometra, pokonała przewidzianą dla dorosłych trasę 5 km.

Obrazek w tresci

Cezary Sak "charytatywną piątkę" pokonał dwukrotnie

Dopiero wówczas popularny "Czaki" postanowił oficjalnie wziąć się za "swoją piątkę". Łatwo nie było (złapała go mocna ulewa), ale jeden z filarów ekipy KTMŁ dopiął swego.

— Pogoda przy tego typu imprezach nie ma znaczenia. Ważny jest cel. Biegam, by pomóc — mówi Cezary Sak.

Nie zawiodła i jedna z najbardziej rozpoznawalnych kętrzynianek w świecie futbolu.
— To świetna inicjatywa. Równie świetna była decyzja, by w obecnych warunkach nie odwoływać imprezy, tylko zorganizować ją nieco bardziej "wirtualnie" — komentuje Gabriela Dymidziuk, jeszcze niedawno lewoskrzydlowa III-ligowego MOSiR Kętrzyn. Obecnie biegająca po murawie z gwizdkiem. — Nawet się nie zastanawiałam, zapisałam się od razu i namawiałam do tego znajomych. To był świetny sposób, by połączyć przyjemne z pożytecznym.

Poza nimi satysfakcję z solidnie wykonanego zadania mogą mieć biegacze m.in. spod szyldów CrossBoxFit, Drużyny ML czy Banku BNP Paribas.

— Biegi wirtualne są w dzisiejszych realiach świetną alternatywą. Wraz z przyjaciółmi i naszymi czworonogami wybraliśmy się w malowniczą, głównie leśną trasę — mówi Agnieszka Frankowska z Drużyny ML, której towarzyszyła Magdalena Bazyluk oraz... nasz redakcyjny kolega, Wojciech Caruk.

— Jako trasę obraliśmy okolice nieistniejącej wsi Osewo (gmina Kętrzyn). To takie moje "miejsce mocy" z uwagi na piękne okoliczności przyrody — relacjonuje popularny "Texas".

Wspomina jednocześnie, że — nie licząc wirtualnej imprezy z okazji Święta Niepodległości — po raz ostatni w biegach brał udział... na lekcjach wychowania fizycznego w liceum, czyli niemal 20 lat wstecz.

— Nigdy nie była to moja ulubiona dyscyplina. W 2019 roku postanowiłem jednak bardziej zadbać o swoją, łagodnie rzecz ujmując, nie najlepszą kondycję — dodaje.

Czy tego typu aktywność częściej będzie pojawiała się w jego kalendarzu? — Nie wiem jak będzie z bieganiem. Wiem jednak, że będę dbał o dodatkową aktywność. Obecnie wyszukuję raczej wydarzenia wirtualne, w których mogę ruszyć swoje "cztery litery" bez żadnej "spiny": walki o miejsca, pomiaru czasu itd. Ukończenie takich imprez jak np. właśnie biegu "O złotą monetę" cieszyło podwójnie. Poza okazją do spalenia kalorii, pomogliśmy także podopiecznym fundacji "Przyszłość dla dzieci", wśród których nie brak i dzieci z powiatu kętrzyńskiego.

Jak prywata, to prywata!

Na starcie nie zabrakło także szeregu innych naszych dziennikarzy. Przyszedł czas, bym i ja — autor czytanych właśnie przez Ciebie słów — oficjalnie ruszył tyłek zza biurka.

Był to dla mnie bieg szczególny. Kilka lat wstecz nabawiłem się bowiem przykrej kontuzji: dwóch przepuklin kręgosłupa. Wynik badania rezonansem mówił jasno: "uprzejmie zapraszamy pod nóż". W praktyce objawiało się to tym, że wyzwaniem było dla mnie zejście z łóżka, a o wiązanie sznurowadeł (głupio się przyznać) musiałem prosić własną żonę. Zdawało mi się, że z typową rywalizacją sportową przyjdzie mi się pożegnać na resztę życia. Wyrok bolał i ciało, i psychikę, bo ze sportem byłem związany od dawna.

Obrazek w tresci

Dla takich imprez warto odłożyć pióro i ruszyć w trasę

Postanowiłem jednak spróbować uciec ze stołu operacyjnego. Godziny pływania na basenie i w jeziorze, setki kilometrów pokonanych rowerem, wreszcie niezliczona ilość spacerów i delikatnych biegów... Udało się.
Wspomnianym biegiem charytatywnym (pierwszą od wielu lat zorganizowaną imprezą sportową, w której wystartowałem jako zawodnik) oficjalnie zostawiłem przykrą kontuzję za plecami. Drużyna pn. "Pismak z przepukliną" dotarła do mety w pełnym (choć jednoosobowym) składzie. Forma — mimo realiów koronawirusowych — rośnie. Niebawem planuję o triathlonach nie tylko pisać, ale i w nich brać udział.

Korzystając z okazji, dziękuję wszystkim tym, którzy wzięli udział w IV Biegu Charytatywnym "O złotą monetę". Mam nadzieję, że dzięki zebranym tą drogą środkom finansowym uda się choć trochę pomóc potrzebującym maluchom z Fundacji "Przyszłość dla dzieci".

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5