FELIETON: Szymon Kołdys pisze. Czas wigilijek

2019-12-21 09:00:00(ost. akt: 2019-12-21 10:33:52)
Szymon Kołdys

Szymon Kołdys

Przed świętami to już norma kulturowa - wigilijki. Opłatek, pierogi, barszcz, śledzie i trochę ciasta - życzenia, uśmiechy, uściski, kolędy z głośnika i bardzo pięknie to wszystko brzmi, wygląda i smakuje.
Jeśli z miejsca pracy jest jeszcze jakiś bonus świąteczny, to tym lepiej. W tym czasie gdzieś tam otwiera się w nas jakiś zasób życzliwości i pozytywnego nastawienia. Ciekawe natomiast jest, że w serwisie praca.wp.pl przeprowadzono sondaż internetowy na temat wigilijek firmowych, w którym 68% respondentów uważa takie spotkania za sztuczne, nieszczere i na które szkoda pieniędzy. Ludziom nie podoba się rozdźwięk pomiędzy "codziennymi konfliktami i napięciem panującym w zespole, a przesłodzoną atmosferą w dniu Wigilii.” Jedynie dla 12% odpowiadających są to spotkania zbliżające do siebie i przyjemne. To prawda, że nie każdy lubi się przełamywać opłatkiem w Wigilie, kiedy pamięta, co było przed Wigilią. Pamięć to niestety miecz obosieczny. No ale nie wszystkie firmowe (czy klasowe w szkołach) wigilijki muszą być niechcianym obowiązkiem. Przecież są zespoły ludzi przyjaźnie ze sobą funkcjonujące, lubiące się i zgodne. Wtedy nic dziwnego, że wigilijka ma charakter pewnego radosnego, wspólnotowego świętowania. No ale, żeby tak było, trzeba cały rok dołożyć starań. Cóż może zmienić jeden kulturowo wymuszony dzień życzenia sobie „wszystkiego najlepszego” poprzedzony 11 miesiącami napięcia i niezgody? Innymi słowy dobrze mieć taką optykę, która pomoże nam każdy dzień postrzegać jak wigilijkę - z przyjaznym, życzliwym nastawieniem do drugiego.

Wigilijki już dawno straciły wydźwięk religijny, a jeśli go jeszcze mają, to jest jakoś głęboko schowany i raczej nieistotny. Nawet ateiści lubią śpiewać kolędy, i nie mają nic przeciwko łamaniu się opłatkiem, kiedy składają sobie życzenia. Dla szefów rozmaitej maści, to jest okazja do podniesienia morale i lojalności zespołu, a więc cel lata świetlne odległy od religijnego. Inni po prostu lubią pierogi i śledzie, i też nie myślą o duchowym wymiarze. Ale dla tych co jeszcze traktują duchowe wymiary poważnie, to wigilia jest przypomnieniem, że oto Bóg stał się człowiekiem, Słowo stało się ciałem, do swojej własności przyszło, ale swoi go nie przyjęli, a tym, którzy je przyjęli dało moc stać się dziećmi Bożymi; tym, którzy wierzą w imię jego (Ew. Jana 1:11-14)… Oby każdy z nas doświadczył owej mocy, wtedy też Wigilię można traktować jako swoją szczególną osobistą rocznicę, osobistą, bo osobiście przyjęło się Słowo, które przyszło na świat.

Szymon Kołdys
pastor@baptysci.ketrzyn.pl

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5