W 103 dni pieszo dookoła Polski

2019-11-26 16:30:00(ost. akt: 2019-11-26 16:56:11)
Swoją podróż rozpoczęli w Kętrzynie 5 sierpnia

Swoją podróż rozpoczęli w Kętrzynie 5 sierpnia

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Na pomysł wyprawy wpadli spacerując uliczkami... Amsterdamu. Trzech młodych ludzi z Kętrzyna i Inowrocławia postanowiło pieszo obejść dookoła całą Polskę. Przez 103 dni pokonali 2685 kilometrów. Jednak, jak sami przyznają, kryzysy po drodze też były.
Pomysł eskapady narodził się spontanicznie. — Siedzieliśmy za granicą z kolegą i moim bratem. Stwierdziliśmy, że chcemy zrobić coś szalonego. Postanowiliśmy więc pójść pieszo dookoła Polski. Wystartowaliśmy 5 sierpnia z Kętrzyna — mówi kętrzynianin Michał Wyszomirski. Razem z nim wędrowali: brat Jan Wyszomirski oraz Szymon Badtke z Inowrocławia. — Na początku był z nami jeszcze brat Szymona Oskar. Niestety zostaliśmy we trzech, bo Oskar pracuje, a do tego doznał kontuzji stopy — dodaje Michał.

W ciągu 103 dni pokonali 2685 kilometrów. Dziennie pokonywali od 20 do 35 kilometrów. Ostatniego dnia pokonali nawet 50 kilometrów. Marsz mieszali z truchtem. Pogoda im sprzyjała. — Nie mogliśmy narzekać. Szczególnie zaskoczył nas wyjątkowo ciepły październik — dodaje podróżnik. Były jednak trudne momenty, w których myśleli o zakończeniu wycieczki. — Szczególnie niełatwe były początki. Pierwsze dwa tygodnie, kiedy odciski na stopach dawały się we znaki. Były kryzysy. Później jednak to już tylko patrzyło się na kolejne cele. Nie myśleliśmy już wtedy, żeby zawrócić — wspomina Wyszomirski. W przypływie największego kryzysu na Podlasiu zdecydowali się na autostop. Przejechali nim 75 kilometrów. Podróż była też okazją do odwiedzenia wielu ciekawych miejsc. — Pierwszym naszym celem po wyjściu z Mazur było dostanie się w Bieszczady, które z przyjemnością obejrzeliśmy. Potem był m.in. Beskid Niski, Tatry, Sudety czy szereg dużych miast pokroju Krakowa czy Szczecina — relacjonuje piechur. Nie zaplanowali z góry swojej trasy. Każdego dnia po pobudce ustalali, którędy będą się przemieszczać.

Na swojej drodze wzbudzali duże zainteresowanie wśród mieszkańców mijanych miejscowości. Wiele osób im pomagało przyjmując nawet pod swój dach czy częstując jedzeniem. — Wyróżnialiśmy się z naszymi wielkimi plecakami. Ludzie nas zaczepiali, pytali dokąd idziemy i po co to wszystko. Zainteresowanie było duże. A my po prostu zrobiliśmy to dla własnej przyjemności — opowiada Michał. Przyświecała im jednak też pewna głębsza idea. — Chcieliśmy pokazać, że można zrobić coś nie mając nic. Po dwóch tygodniach wędrówki skończyły się nam pieniądze i mogliśmy załamani wrócić do Kętrzyna. Jednak za wszelką cenę postanowiliśmy osiągnąć zamierzony cel. Można wszystko, jeśli tylko się chce — uzasadnia nasz rozmówca. Przy okazji przysłużyli się też pewnemu bezpańskiemu psu. Czworonożny piechur przyłączył się do nich na Pomorzu i przeszedł ok. 25 kilometrów. W Kołobrzegu dzięki "ludzkim" towarzyszom znalazł swój nowy dom.

Ich motywacja rosła wraz z przybliżającym się celem. Duża zasługa w ty również ludzi, którzy kibicowali im w mediach społecznościowych. — Nieraz w momentach kryzysowych, kiedy było ciężko, to ktoś napisał, że to super akcja, że nas wspiera. To dodawało nam skrzydeł — twierdzi Michał Wyszomirski.

Na co dzień są amatorsko wiązani ze sportem. — Przed wyjściem również sporo ćwiczyliśmy. To była nasza pierwsza tego typu wyprawa — dodaje. Swój projekt nazwali "Z motyką na słońce", ponieważ nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z takim survivalem. Do plecaków włożyli jedynie po trzy pary każdego elementu garderoby. Całą trasę potrafili przejść w jednej parze butów.

Do Kętrzyna wrócili ostatecznie 16 listopada. Ich wyprawa została zauważona nie tylko w mediach społecznościowych. Chłopaki pojawili się już w TVP2 w programie "Pytanie na śniadanie".

Wojciech Caruk



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5