Legendy grają legendy "bez prądu" na płycie

2019-10-29 23:00:00(ost. akt: 2019-10-29 23:25:04)
Projekt Legendy tworzy czterech doświadczonych muzyków

Projekt Legendy tworzy czterech doświadczonych muzyków

Autor zdjęcia: Wojciech Caruk

Projekt Legendy to inicjatywa weteranów kętrzyńskiej sceny muzycznej. Skład tworzą muzycy zespołów Synkopa i Dr Watt. Stworzyli nową inicjatywę po to, aby pokazać co im dzisiaj w duszy gra. A gra klasyka rocka. Tyle, że w wersji bez prądu...
Kwartetu, objawił się na muzycznej scenie po raz pierwszy w roku 2017. Tworzą go doświadczeni muzycy związani z zespołami Synkopa i Dr Watt. Skład: Paweł Bielecki - śpiew i Paweł Korol - gitara (obaj Dr Watt) oraz Waldemar Rudziński - gitara i Roman Szymanowski - bas (obaj Synkopa). Wszystko zaczęło się od audycji w nieistniejącym już Radiu Barcja, gdzie Paweł Korol wspólnie z dziennikarzem Markiem Szymańskim prowadził jedną z audycji muzycznych. Pomysł narodził się na antenie, a jego pierwszym efektem był pierwszy koncert. Od tamtego czasu zespół trzykrotnie wystąpił w Kętrzynie i raz w Giżycku. Jak widać, panowie nie mają parcia na szkło, a na co dzień są zaangażowani w inne projekty muzyczne. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli będziecie mieli okazję wybrać się na ich koncert, to serdecznie polecam. Nawet jeśli chłopaków nie znacie to szybko poczujecie się jak ich przyjaciele. Bo takie są ich występy - spotkania grupy przyjaciół nie tylko zespołu, co przede wszystkim dobrej muzyki.

I taka też jest ich płyta która przyszła na świat w tym roku. Jeśli ktoś twierdzi, że rocka nie da się zagrać akustycznie to koncerty Projektu Legendy i właśnie nagrany przez nich książek są na to dowodem. Pokazuje to już początek w postacie zagranego "Intro". Krótkiego, ale jakże charakterystycznego. Bo jaki fan rocka nie zna "Highway to Hell" AC/DC. Szkoda tylko, że chłopaki zagrali kilka riffów zaczynających ten kawałek. Jednak żal mija szybko, bo AC/DC płynnie przechodzi w... The Rolling Stones. "Honky Tonk Woman", to utwór, który świetnie sprawdził się na koncertach. Na płycie też nie traci nic ze swojej żywiołowości. Duża w tym zasługa wokalisty Pawła Bieleckiego. A skoro już przy Pawle jesteśmy to kolejny utwór wyraźnie zdradza jedną z inspiracji wokalisty Projektu oraz Dr Watta. "Wild World" to jeden z najbardziej znanych utworów Cata Stevensa. Wydaje mi się jednak, że kętrzynianie bardziej postanowili nawiązać do wersji zespołu Mr. Big. To słychać niezaprzeczalnie w warstwie instrumentalnej i wokalnej. Zaskoczeniem (dla tych, którzy nie byli na koncertach) może być utwór numer cztery. Przyznaję, że podchodziłem do niego jak "pies do jeża". Bo spartaczenie piosenki Dżemu to dla mnie wieczna ekskomunika. Na szczęście panowie mojej klątwy obawiać się nie muszą, bo wyszło im to całkiem sprawnie. Śpiewający w tym utworze basista "Chudy" dał radę zmierzyć się z legendą. Niestety trochę gorzej to wyszło Pawłowi Bieleckiemu w starciu z niemenowskim "snem o Warszawie". Nie jest źle, ale... czegoś zabrakło. Na szczęście to tylko chwilowa "wpadka". Dalej dostajemy motyw z "Różowej Pantery", który szybko przechodzi w najsłynniejszy riff wszech czasów - "Smoke on the water" Deep Purple. Intrygujące jest to, że w tej "legendowej" wersji bardziej czuć klimat knajpianego jazzu i bluesa niż hard rocka. Taki "sznyt" nadają nie tylko gitarki, ale też wokalne "wygibasy" Bieleckiego.. Pisałem już, że Paweł nie do końca moim zdaniem dobrze wypadł w utworze Niemena, ale za to pięknie poradził sobie z Klenczonem. Ciężko nie śpiewać razem z nim słuchając tej płyty, "że port to jest poezja rumu i koniaku". A gitary przywołują tutaj na myśl klimat country i oczywiście szant. Na koniec dostajemy dwa utwory, które są znakomitym zwieńczeniem tej płyty. W "Living next door to Alice" grupy Smokie powraca tutaj ponownie nasz śpiewający basista "Chudy" i powraca z klasą. Od razu dodam, że ten cover jest z wersją zawierającą w refrenie pewne niecenzuralne słówko. A skoro już jesteśmy przy Chudym to fajnej barwy i pewnej zadziorności w głosie odmówić mu nie można. Pochwały też należą się ca całokształt basu na płycie. Brzmi po prostu... miło. Ostatni numer to ponownie inspiracja Mr. Big. I to dosłownie - jedna z najpiękniejszych ballad z początku lat 80- tych, czyli "To be with You". I jak tego słucham się, kto śpiewa tu bardziej - Paweł Bielecki czy Eric Martin. Widać, że kętrzynianin czuje się w takim repertuarze jak ryba w wodzie, a właściwie jak... Żaba (taką ma też ksywę). No i piękne smaczki gitarowe, których też oczywiście nie brakowało w poprzednich utworach.

Osiem utworów tylko tyle i aż tyle. Chciałoby się więcej. A wiem, że mogą więcej. "Dziadki na żylecie" pokazują, że zastosowanie w ich życiu ma tytuł znanej książki Ernesta Hemigwaya. Pokazują młodym jak się gra muzykę. Z szacunkiem do klasyki, ze smakiem z kreatywnością. Słychać też, że bez spiny bawią się tym, co grają. A mogą grać jeszcze więcej. Ich repertuar koncertowy szerszy m.in. o utwory Bon Jovi czy Scorpionsów. Mam wielką nadzieję, że doczekamy się również ich wersji studyjnej. Znajdźcie ich na facebooku, napiszcie, zapytajcie o płytę. Nie będziecie zawiedzeni. Ja słucham często i z przyjemnością. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że nagrań dokonano w studiu Kętrzyńskiego Centrum Kultury pod okiem Sławka Szuszczewicza.

Wojciech Caruk



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5