Żegnaj Tadziu - Królu Cierpienia... Wspomnienie o Tadeuszu Skibie

2019-11-01 12:00:00(ost. akt: 2019-11-01 12:41:40)
Maj 2007. Tadeusz Skiba (z lewej) w towarzystwie Dariusza Kozakiewicza (gitarzysta Perfectu, ex - Breakout)

Maj 2007. Tadeusz Skiba (z lewej) w towarzystwie Dariusza Kozakiewicza (gitarzysta Perfectu, ex - Breakout)

Autor zdjęcia: Wojciech Caruk

26 września w wieku 63 lat zmarł Tadeusz Skiba, znany kętrzyński dziennikarz muzyczny. 1 października został pochowany na kętrzyńskim cmentarzu. Minął już miesiąc, ale w pamięci wielu ludzi pozostanie na zawsze.
Tadeusz Skiba przez wiele lat był dziennikarzem związanym przede wszystkim z gazetą "Życie Kętrzyna", gdzie publikował recenzje płyt, relacje z koncertów, wywiady z muzykami. Wielokrotnie zasiadał jako juror w przeglądach muzyki rockowej. W czasie studiów związany był z Radiem Kortowo.

Mieszkańcy Kętrzyna pamiętają go również z imprez tanecznych prowadzonych w latach 70 - tych m.in. na dziedzińcu kętrzyńskiego zamku czy w zakładach pracy. Był pasjonatem muzyki, kolekcjonerem płyt i przyjacielem wielu muzyków i dziennikarzy. W latach 80 - tych wymieniał się płytami m.in. z Markiem Niedźwieckim i Romanem Rogowieckim. Na herbatę do niego wpadał m.in. Józef Skrzek. Zaangażowany był również w promocję pochodzących z Kętrzyna zespołów.

— Spotykałem Tadeusza zawsze, kiedy byłem na Mazurach. Zaprosił nas również z Alinką do swojego mieszkania. Wspaniały, wrażliwy, twórczy, inspirujący Człowiek z charyzmą. Pragnął bardzo zaprosić SBB na festiwal do Węgorzewa. Również moje solowe grania przyjmował z wielką atencją np. w Świętej Lipce na organach piszczałkowych. Nasze kontakty trwały tak, jakbyśmy zawsze byli blisko siebie. I tak pozostanie Drogi Tadeuszu forever — wspomina lider legendarnej grupy SBB.

Znany dziennikarz radiowy, Grzegorz Kasjaniuk zasiadał kilka razy w komisji jurorskiej Ogólnopolskiego Przeglądu Zespołów Rockowych "Konfrontacje", który odbywał się w Kętrzynie. — Pamiętam Tadeusza, jako niezwykle bardzo dociekliwą osobę. Przyjeżdżał do Olsztyna na koncerty wbrew przeciwnościom, te całkowicie były mu obce. Potrafił pokonać każdą przeszkodę na drodze kontaktu z artystą występującym podczas koncertu. Najbardziej jednak pamiętam go, jako stałego słuchacza moich audycji muzycznych w Radiu Olsztyn. Kończyłem audycję zazwyczaj o godzinie 22.00. Wracałem do domu ok. 22.30, a już ok. godziny 23 Tadeusz dzwonił do mnie na domowy numer z uwagami i spostrzeżeniami dotyczącymi prezentowanej muzyki. Rozmowy trwały nawet 30 minut, nie sposób było przerwać Tadeuszowi, było to nawet niemożliwe. Muzyczne tematy niesamowicie go absorbowały i wręcz zatracał się w czasie. Choć nie kontaktowaliśmy się od wielu, wielu lat, to nadal mam go przed oczami w wyobraźni, będącego na zapleczu koncertu, zawsze gotowego do rozmowy. Będę pamiętał o Tadeuszu w modlitwie — mówi radiowiec.

Jak wspominają relację ze Skibą muzycy kętrzyńskiego zespołu rockowego Dr Watt? Okazuje się, że początki były trudne, a sam Tadeusz odnosił się do ich muzyki z dużym dystansem. — Pierwsze spotkanie z Tadeuszem miało miejsce w 1994 na kętrzyńskich Konfrontacjach. On był jurorem a Dr Watt zespołem biorącym udział w przeglądzie. Zajęliśmy pierwsze miejsce wspólnie z grupą, której nazwy nie pamiętam. Po rozdaniu nagród Tadzik podszedł do nas i zaczęliśmy rozmawiać. Stwierdził, że było nieźle, ale on głosował na ten drugi band. Rok później, kiedy dokonaliśmy pierwszych nagrań w Radio Olsztyn, siedzieliśmy u Tadzika w mieszkaniu. Bardzo mu się nasze utwory podobały. Mówił, że jest wielka poprawa w muzyce Dr Watta i postara się nam pomóc. Jasne, tak jak rok temu- skomentował jeden z muzyków, na wszelki wypadek bardzo cicho. Kilka miesięcy później staliśmy przed szefem BMG Ariola Poland i rozmawialiśmy o kontrakcie. Tadeusz to załatwił. 2014 rok - Dr Watt po reaktywacji wydaje płytę. Oczywiście Skiba jest zaproszony do oceny. No i jak? - zapytałem, bardzo ciekaw opinii Tadeusza. No, wiesz- taki mix Van Halen i Bon Jovi - szczerość Tadzika była bezcenna. W sumie lepiej niż Rodowicz i Zenek - pomyślałem — wspomina Paweł Korol, gitarzysta.

Zaskoczenia informacją o śmierci nie kryła Ewa Brzostek, która jeszcze pod panieńskim nazwiskiem Kisielewska, w latach 90-tych śpiewała w kętrzyńskich zespołach. — Tadeusza Skibę poznałam prawie 30 lat temu. Ja młoda, gniewna wokalistka, on bywalec każdego koncertu w Kętrzynie, który opisywał bardzo skrupulatnie. Pasjonat muzyki to określenie nie oddające tego kim był pan Tadeusz. A był to znawca muzyki, kolekcjoner, regularny bywalec koncertów. Mimo kalectwa wypuszczał się do innych miast jeśli grały Jego "perełki". Potem spotkany na przystanku autobusowym z pasją opowiadał, gdzie tym razem pasja do muzyki go pognała. Takich ludzi już nie ma, powoli odchodzą do lamusa, a wraz z nimi ich wiedza, pasja. Pamiętam, że chciał przygotować drukiem encyklopedię poświęconym lokalnym kapelom z Kętrzyna. Pamiętam naszą rozmowę wtedy. Ja właśnie nagrałam płytę z Nową Kulturą, a on był zainteresowany moimi kapelami z młodzieńczych lat Hendyadys, Puls. Kto by o nas pamiętał? Tadeusz pamiętał, bo cenił każdy dźwięk i ludzi, którzy mieli dar używania dźwięków, nawet tych amatorskich — opowiada Ewa.

Obrazek w tresci

fot. Wojciech Caruk / Lipiec 2006. Od lewej: Tadeusz Skiba, Anna Zalewska - Ciurapińska (Big Day), Ewa Brzostek (ex - Kisielewska), Marcin Ciurapiński (Big Day).

Początki działalności Tadeusza Skiby bardzo dobrze pamięta kętrzyński historyk, Tadeusz Korowaj. — Zainspirował się imprezami z cyklu "Musicorama". W Kętrzynie na zamku odbyły się dwie z inicjatywy m.in. braci Karaszewskich w 1972 roku. Oni to potem sobie odpuścili, a dyskoteki na zamkowym dziedzińcu zaczął prowadzić Tadeusz Skiba. Zaczął skupować płyty, single i stał się szybko bardzo sławny. "Obskakiwał" wszystkie dyskoteki w mieście, m.in. w świetlicy Farela i na zamku. Potem w czasie studiów prowadził imprezy na Kortowie w akademikach. Był znany w środowisku dj-ów. Kumplował się z Romkiem Rogowieckim, którego poznał w 1977 roku przy okazji koncertu Muddy Watersa. Z Markiem Niedźwieckim wymieniał się płytami. Lata 80-te to był szczyt jego popularności jako dj-a, prowadzącego dyskoteki z singli. Miał ich ogromną kolekcję. Ja kupiłem kiedyś w Warszawie singla grupy East Of Eden "Jig-a-jig". Fantastyczny utwór ze skrzypcami, inspirowany tradycyjną muzyką irlandzką. Tadeusz bardzo go sobie upodobał i zrobił z niego sygnał wywoławczy swoich dyskotek. Potem skumplował się z Waldkiem Żdanowiczem, który miał siostrę Krystynę, a z którą się potem ożenił. Waldek miał dziewczynę w Niemczech i ściągał stamtąd płyty. Tadeusz był w siódmym niebie. To był człowiek, który cały czas żył muzyką. To było całe jego życie. Jeździł na koncerty, min. Jazz Jamboree. Nawet, jak już był niepełnosprawny to wydzwaniał po ludziach i załatwiał sobie akredytacje. To była jego pasja — mówi Korowaj.

Obrazek w tresci

fot. Lucjan Mikulski / Lipiec 2004. Tadeusz Skiba i Magda Femme


Dzięki tej pasji wielu ludzi wciąż go pamięta. Z papierosem w ręku, kuśtykającego o kulach, mówiącego cały czas o muzyce. — Żegnaj Tadziu ... królu cierpienia. Wycierpiałeś się w życiu więcej niż inni. Walczyłeś i cierpiałeś. Skulony na przystanku, ale z zawsze z fajką w ręku. Jak Ty trzymałeś te kule? Twoja dusza już tam, wysoko. Żegnaj. Kto teraz przypali Ci fajkę? Kto zapyta o ostatni koncert, na którym byłeś i na jaki jeszcze pojedziesz? Daj znać, czy Bonham dalej pije? Tam wysoko. A może gra w zespole razem z Morrisonem i Hendrixem? Wiesz co, tam wysoko już są lepsze kapele niż tutaj na dole. Daj znać, czy nadal grają, bo tu na dole nic nie słychać? Albo jak możesz, podkręć trochę basy, niech coś będzie słychać. Pamiętasz, prosiłeś mnie niedawno o winyla The Police "Synchronicity". Nie kupiłem Ci jej, przyjacielu. Przepraszam, królu cierpienia ... — takimi słowami pożegnał się ze Skibą na facebooku Jarosław Żukowski, m.in. były redaktor naczelny "Gazety w Kętrzynie". Nawiązał też do piosenki The Police "King of pain", cytując:

Dziś na słońcu jest mały, czarny punkt
To moja dusza tam wysoko
Tak samo jak wczoraj
To moja dusza tam wysoko
Na wierzchołku drzewa uczepił się czarny kapelusz
To moja dusza tam wysoko
Na nieustającym wietrze hałasuje maszt
To moja dusza tam wysoko.

Stałem tu już kiedyś w ulewnym deszczu.
A świat kręcił się wokół mojego umysłu
Zdaje się, że zawsze miałem nadzieję, że ty zakończysz to panowanie
Ale moim przeznaczeniem jest być królem cierpienia ...


Wojciech Caruk


OD AUTORA: Akurat 26 września pojawiła się w mojej głowie myśl "zadzwonić do Tadeusza". Nie zrobiłem tego. Dzień później dowiedziałem się, że już nigdy więcej tego nie zrobię. Tadeusz odszedł właśnie 26 września...

Numer jego "stacjonarki" znam na pamięć. Jednak już nigdy nie wyświetli mi się na ekranie mojego telefonu. Już nie usłyszę w słuchawce donośnego głosu: "Wojtek?! Co tam słychać?! Kiedy jakieś koncerty?!" i powtarzanego jak mantra "Co z Konfrontacjami?!".

Pozostaną tylko liczne wspomnienia, kilka zdjęć zza koncertowych kulis, płyty i kasety odkupione za paczkę "koziołków". Hektolitry czarnej kawy wypite w Twoim domu i godziny rozmów o muzyce, wspólnego słuchania płyt. W pamięci mam nasze wspólne wyjazdy na koncerty (szczególnie 17.11.2001 i Pendragon w warszawskiej "Proximie"), spotkania i z muzykami.

To był zaszczyt móc Cię spotkać na mojej muzyczno - dziennikarskiej drodze.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5