WAKACJE Z KSIĄŻKĄ: Jacek Piekara - "Ja, Inkwizytor. Przeklęte krainy"

2019-09-01 18:40:00(ost. akt: 2019-10-23 22:33:31)

Autor zdjęcia: fabryka słów

Wobec Jacka Piekary ciężko mi być obiektywnym. Mam wrażenie, że czegokolwiek się nie dotknie to jest to w efekcie przynajmniej bardzo dobre. Czy tak jest tym razem? W księgarniach można już kupić kolejny tom przygód Inkwizytora.
Kiedy 16 lat temu po raz pierwszy poznaliśmy postać Mordimera Madderdina w "Słudze bożym", czułem, że rodzi się coś wielkiego. Tak powstał jedna z najlepszych (o ile nie najlepsza) serii w polskiej literaturze. Alternatywna historia chrześcijaństwa i przygody inkwizytora zdobyły przez lata rzesze fanów. Ja również zostałem "kupiony".

Ostatni do tej pory tom nosi tytuł "Ja inkwizytor. Przeklęte krainy". Autor w przedmowie twierdzi, że nie trzeba jakoś specjalnie być zaznajomionym we wcześniejszych wydawnictwach. Moim zdaniem jednak ta znajomość się przydaje. Co oczywiście nie przekreśla tego, żeby to właśnie od "Przeklętych krain" rozpocząć przygodę z Mordimerem. Ci, którzy znają wydane wcześniej przygody Madderdina mogą czuć lekki niedosyt. Z jednej strony bohater zdegradowany do roli służącego ruskiej księżnej, z drugiej ciekawy obraz świata poza cesarstwem.

Nie ma też tutaj tak szybkiej i dynamicznej akcji, jak w poprzednich tomach. Jest za to dużo obrazowych opisów. Historia nie jest już tak prosta. Wiem, że dla wielu jest to nużące i zniechęcające. Mi jednak pomagało w urlopowym odpoczynku. Dalej czerpię przyjemność z czytania Piekary. Chociaż też mam wrażenie, że nie do końca mu służy wypuszczanie kilku książek w ciągu roku. Niby czekam na szybki koniec cyklu, bo chcę wiedzieć jak to się skończy, kiedy powróci Chrystus. Jednak takie tomy, jak "Przeklęte krainy" tworzą wrażenie, że ten koniec coraz bardziej się oddala, rozmydla. Że historia opowiedziana w tym tomie nic nowego nie wnosi. Z drugiej strony podskórnie odczuwam, że się mylę, że jeszcze nastąpi to... "coś". Boję się, że w kolejnych tomach (przynajmniej dwa jeszcze w tym roku) losy Madderdina będą się rozmieniały na drobne. Nie zmienia to jednak faktu, że na każdą z tych premier już czekam z niecierpliwością.

Z niecierpliwością czekałem na premierę "Przeklętych krain". Czy się zawiodłem? Trochę niestety tak. Spodziewałem się czegoś, co jednak będzie zbliżało nas do kulminacji cyklu. Że będzie jakieś trzęsienie ziemi. Dostaliśmy jednak coś innego. Innego Mordimera, inną historię, innego... Piekarę. Tak, autor odszedł od klimatu i stylu pierwszych tomów. Mam wrażenie, że jednak nie robi tego bezcelowo i bezsensownie. Czuję, że w połączeniu z kolejnymi tomami o przygodach inkwizytora dopiero ujrzę całość zamysłu pisarza. I wtedy być może stwierdzę, że "Przeklęte krainy" są integralną i istotną częścią serii.

Na wstępie napisałem, że wszystko, co wychodzi spod ręki Piekary jest bardzo dobre i że podobnie jest w tym przypadku. Bo dalej uważam, że tak jest. Ostatni "wypust" na pewno nie jest zły. Jest inny. Być może dla wielu, w tym dla mnie zaskakujący, ale wstydu Piekarze i Mordimerowi nie przynosi.


Książka jest dostępna w Gminnej Bibliotece Publicznej w Srokowie

Wojciech Caruk

Wakacje dobiegły końca, więc cykl "Wakacje z książką" również. Nie rezygnujemy jednak z promocji literatury. W następny weekend kolejna recenzja, ale już pod innym "szyldem"... Jeśli macie ochotę podzielić się recenzją książki, jaką przeczytaliście np. podczas wakacyjnego urlopu, to możecie nam również wysyłać swoje teksty na adres: ketrzyn@gazetaolsztynska.pl


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5