Shadow Warrior - Return of the Shadow Warrior

2019-07-22 09:00:00(ost. akt: 2019-08-08 11:36:05)

Autor zdjęcia: archiwum zespołu

Obiektywnie założyłem sobie, że nie będę pisał za dużo o muzyce metalowej, bo to brzmienia nie dla każdego. Jednak wobec Shadow Warrior ciężko mi przejść obojętnie
Przyznaję się bez bicia, że polską scenę heavy metalową przestałem śledzić jakiś czas temu. Wszystko co zaczęło do mnie na pewnym etapie docierać wpadało jednym uchem, a drugim wypadało. Owszem, z ciekawości przyglądałem się temu, co robią takie legendy, jak Turbo, Kreon, Voo Doo czy.... Stos. I teraz zdradzę, że tej ostatniej nazwy użyłem tu celowo. Otóż od jakichś dwóch tygodni nie mogę się uwolnić od zespołu Shadow Warrior. Co łączy tę młodą formację z Lublina z legendą metalu dowodzoną przez Irenę Bol? W jednym i drugim składzie głos dają panie. I w obu przypadkach robią to znakomicie.

Mimo tego, że Shadow Warrior powstał w 2019 roku, to muzycy sroce spod ogona nie wypadli. Wcześniej udzielali się lub dalej udzielają w folk metalowym Black Velvet Band i heavy metalowym Highlow. Sceny może z tymi zespołami nie zawojowali, ale nabyli niezbędnego doświadczenia i ogrania. Czy mogą zawojować z nowym projektem? Moim zdaniem są na dobrej drodze. W czerwcu ukazała się ich debiutancka EP-ka "Return Of The Shadow Warrior". I aż żal ściska, że to tylko pięć utworów. Tak fajnie zagranego epickiego heavy dawno w tym kraju nie słyszałem. Oczywiście na pierwszy plan wybija się wokalistka, która czerpie dobre wzorce z wspomnianej liderki Stosu czy słynnej Doro Pesch z grupy Warlock. Można tu doszukać się również inspiracji szwedzkim Enforcer. Muzycznie Ameryki tutaj nikt nie odkrywa. Jeżeli już to Japonię. Wystarczy spojrzeć na okładkę, czy poczytać teksty o m.in. samurajach. Nic dziwnego, że ta EP-ka została znakomicie przyjęta w Kraju Kwitnącej Wiśni.

Zespół nie ukrywa swoich inspiracji. Już otwierający płytę utwór tytułowy przypomina mi trochę włoski White Skull. Tempo narzucone w pierwszym "kawałku" nie spada, a i tak po 20 minutach słuchania chce się jeszcze. Co jeszcze tam jest oprócz szybkiego tempa. Przede wszystkim coś, co jest podstawą heavy metalu - dobre melodie. Trochę głupio to pisać, ale te utwory naprawdę wpadają w ucho. Duży udział w tym gitarzystów i ich solóweczek oraz ciętych, ostrych, ale chwytliwych riffów. Świetnym przykładem jest chociażby "Wind of the Gods".

Poszukajcie ich sobie w mediach społecznościowych. Poczekajcie na sierpniowe wznowienie tej EP-ki, bo dotychczasowy nakład się wyczerpał. I jeśli jesteście fanami "true" metalu już teraz przyszywajcie sobie ich naszywki do dżinsowych katan. Ja kończę pisanie i idę pomachać "grzywą". W rytm "Night Of The Blades".

Wojciech Caruk


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5