Po "setce" strzelili i półmaraton [ROZMOWA]

2019-03-23 07:13:31(ost. akt: 2019-03-23 15:14:52)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

BIEGI/// Łowcy kilometrów z powiatu kętrzyńskiego znów w natarciu. W miniony weekend - mimo niezbyt korzystnej aury - nasi reprezentanci zmierzyli się m.in. ze słynnym półmaratonem w Gdyni oraz morderczą Setką Komandosa w Lublińcu.
Na przestrzeni lat licząca niemal 22 km trasa w Gdyni ulegała wielu zmianom. Niezmienna pozostaje jednak popularność, którą cieszy się owa impreza. I nie tylko wśród naszych rodaków, ale i tych, którzy nad Wisłę przyjeżdżają specjalnie w tym celu z całej Europy i świata. Przyjęło się, że podium tradycyjnie opanowują przybysze z Kenii i Etiopii. Nie tym razem.

W nadbałtyckim półmaratonie najlepszy okazał się Norweg Sondre Nordstad, który linię mety minął po 1 godzinie, 1 minucie i 18 sekundach. Tuż za nim uplasował się Krystian Zalewski oraz Shumet Akalnew z Etiopii. W cieniu biegowych sław swoje sukcesy wykuwali także i "nasi".

Nie zawiódł zwłaszcza Roman Liśkiewicz z Kętrzyna. Mundurowy z Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Straży Granicznej linię wykonanie zadania zgłosił po 1 godzinie, 27 minutach i 59 sekundach, co dało mu 274. miejsce OPEN oraz 69. lokatę w kat. M50. Drugie miejsce na "powiatowym podium" zgarnął Tomasz Dwulat z Barcian ("Biegnę Dla Zosi"), a brąz zdobyła najskuteczniejsza z kętrzyńskich pań - Małgorzata jankowska (Drużyna ML, 2312. OPEN, 250. w kat. kobiet).

Niewiele za jej plecami linię mety mijali pozostali nasi reprezentanci: Dariusz Nawrocki, Beata Liśkiewicz (GF Acer), Marta Kasprzak, Katarzyna Sutkowska i Dorota Waraksa (wszystkie z Drużyny ML) i Sylwia Komorowska. Pomyślnie bieg ukończył także Cezary Sak (2:23:51).

— Wynik nie jest rewelacyjny, ale jest zadowalający — mówi przedstawiciel ekipy KTMŁ, dla którego Gdynia była jedynie pierwszym z tegorocznych wyzwań w półmaratonie. — Za dwa tygodnie planuję kolejną połówkę, więc trochę się oszczędzałem. Może właśnie w Warszawie pobiję swój rekord? Głównym celem jest zdobycie w tym roku Korony Półmaratonów Polski. By to osiągnąć, trzeba pokonać pięć biegów z dziesięciu wytypowanych. Poza Gdynią i Warszawą, w grafiku mam więc jeszcze Poznań, Białystok i Kraków — podsumowuje Cezary Sak, któremu rok temu wspomniana korona "uciekła" z powodu kontuzji.

Obrazek w tresci

Pierwszy z pięciu medali. "Czaki" mknie po koronę, fot. archiwum prywatne

Gdyński półmaraton był także pierwszym krokiem ku "koronacji" Anny Kowalczyk z Runners Team Kętrzyn. — Silny, zimny wiatr był dodatkowym wysiłkiem dla organizmu. Sporo osób zasłabło w drugiej połowie trasy. Organizację oceniam jednak na piątkę, wiele rzeczy było pod tym względem wartych naśladowania. Cenię wyjazdy w nowe lokalizacje m.in. właśnie za możliwość podpatrywania ciekawych rozwiązań — mówi Anna Kowalczyk, inicjatorka i główny organizator kętrzyńskiej wersji parkrunu.

— Uczestników naszych cosobotnich biegów w Kętrzynie naliczyłam ok. 7. Będę zachęcać ich, by w przyszłości utworzyć drużynę, która weźmie udział w organizowanej równolegle sztafecie. Półmaraton nie jest dystansem dla początkujących, ale jeśli ktoś systematycznie trenuje i ma wypracowaną siłę biegową, to jest w miarę bezpieczny. Poza tym takie wspólne wyjazdy nie tylko powalają rozłożyć koszta, ale dodają dużo frajdy i radości — podsumowuje zawodniczka Runners Team Kętrzyn.

Setka... na zdrowie!
Znacznie wyżej poprzeczkę 15 marca zawiesił Jędrzej Rynkiewicz. Najlepszy kętrzyński ekspert od ultramaratonów zameldował się w Lublińcu, by - punktualnie o godzinie 22 - ruszyć po ciemku w 100-kilometrową (głównie leśną) trasę. Na ukończenie jej miał 20 godzin. Brzmi nierealnie? Zawodnik Runners Team Kętrzyn wykorzystał... niewiele ponad połowę limitu. Indywidualnie uplasował się na 7. miejscu, zaś drużynowo - jako 15 Giżycka Brygada Zmechanizowana - zgarnął złoto.

— Coś się tak uparł na tego Komandosa? Cokolwiek zorganizują... to jesteś w okolicy podium.
— (śmiech) W tym roku miałem nie brać udziału w Setce. Z grafiku wypadły mi jednak kwietniowe mistrzostwa w biegu 24-godzinnym, więc ruszyłem do Lublińca. Lubię ten klimat, ludzi. Po prostu świetna impreza.

— Na mecie pojawiłeś się po 10 godzinach i 37 minutach. Twoje obecne maksimum?
— Nie. Wynik mógł być trochę lepszy, lecz przez głupią pomyłkę straciłem kilkanaście minut na poszukiwanie właściwej drogi. Sam bieg kosztował mnie wiele sił, lecz nie mogę powiedzieć, że dałem z siebie wszystko. Na mecie byłem jedynie zmęczony, nie wykończony.

— Pogoda dała się we znaki?
— Przez pierwszych 5 godzin, z małymi przerwami, padał deszcz. Utrudniało to bieg, miało wpływ także na nawierzchnię. Całe szczęście obyło się bez kontuzji czy innych przykrych niespodzianek.

Obrazek w tresci

— Po Setce Komandosa była okazja na "setkę" z innymi biegowymi wymiataczami?
— Inni pewnie takową okazję mieli, ale ja poszedłem spać od razu po ceremonii wręczenia nagród. Musiałem niewiele później jechać samochodem do Torunia. Tym razem nie było mi dane wznieść toastu z żadnym z kolegów-rywali.

— Indywidualnie byłeś 7., drużynowo pierwszy. Z którego z sukcesów cieszysz się bardziej?
— Zdecydowanie z sukcesu drużyny. Byliśmy zresztą jedyną ekipą na podium, która miała w składzie kobietę. Bardzo trudno znaleźć taki skład, który mógłby wygrywać "drużynówki" w tego typu prestiżowych imprezach. To naprawdę ciężki bieg. Gratuluję całej ekipie z 15 GBZ. Świetna robota!

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5