Dlaczego Winkler stał się Kętrzyńskim?

2019-01-21 16:00:00(ost. akt: 2019-01-21 22:59:51)
Kętrzyński miał swój udział w powstaniu "Potopu" Sienkiewicza

Kętrzyński miał swój udział w powstaniu "Potopu" Sienkiewicza

Autor zdjęcia: Źródło: CBN Polona

15 stycznia 1918 roku we Lwowie zmarł Wojciech Kętrzyński. Nie doczekał niepodległości Ojczyzny, o którą walczył przez niemal całe życie. Sam zresztą wybrał trudną drogę Polaka, a nie Niemca. Od 1946 roku jest patronem miasta.
Przez całe życie walczył w różnej formie o polską niepodległość. Brał udział w Powstaniu Styczniowym, siedział w więzieniach w Olsztynie i Kłodzku. Wiele lat poświęcił na badanie polskości mazurskiej ziemi, dbał o rozwój polskiej kultury i pielęgnował tożsamość narodową w trudnych zaborczych czasach. O tym wszystkim możemy dokładnie poczytać w bardzo wielu publikacjach prasowych, książkowych i internetowych. Dlaczego jednak syn niemieckiego żandarma zdecydował się na odgrzebanie swoich polskich korzeni i rodowego nazwiska?

Adalbert von Winkler urodził się 11 lipca 1838 roku w Lecu, czyli obecnym Giżycku. Po śmierci ojca trafił do Poczdamu, gdzie w latach 1849 – 1853 w szkole dla sierot po byłych wojskowych przygotowywał się do zawodu oficera. Nie ukończył jej jednak ponieważ wrócił do Leca, gdzie w dwa lata ukończył pięcioletni kurs progimnazjum. W 1855 roku rozpoczął naukę w Gimnazjum im. księcia Albrechta w Rastenburgu, czyli obecnym Kętrzynie. To tutaj dociera do niego w 1856 roku list od siostry, z którego dowiaduje się o swoim polskim pochodzeniu. “Miałam niedawno papiery po ojcu i przekonałam się, że ojciec był Polakiem, że mamy polskie nazwisko, a więc i my nie jesteśmy Niemcami, lecz Polakami”. Ta wiadomość zmieniła całe jego życie, zaczął poszukiwać swoich korzeni i uczyć się z wielkim zapałem ojczystego języka i historii kraju. W 1859 roku zdał maturę i rozpoczął studia historyczne na Wydziale Filozofii Uniwersytetu w Królewcu.

Profesor Jan Trzynadlowski w książce pt. “Zakład Narodowy im. Ossolińskich 1817-1967” wyjaśnia historię nazwiska Wojciecha Kętrzyńskiego: “Podlęborską osadę Kętrzyno w XVI i XVII wieku zamieszkiwała rodzina Kętrzyńskich. Spotykało się tam również osiedlonych Niemców. Niektórzy z nich do swych nazwisk dopisywali drugie, utworzone od nazwy miejscowości swego zamieszkiwania. Tak właśnie uczynili, między innymi von Winklerowie, wymarli zresztą już w XVIII wieku. Ale podobnie postępowali Polacy. Brat dziadka Wojciecha Kętrzyńskiego kilka razy obok rodowego miana Kętrzyńskich użył nazwiska Winklerów. Identycznie uczynił dziadek. Jego liczna rodzina w następstwie warunków, w jakich musiała zdobywać warunki egzystencji, częściowo się zgermanizowała”. Studia pozwoliły Winklerowi na głębszą analizę swoich korzeni, co skutkowało w 1861 roku urzędową zmianą imienia i nazwiska na Wojciech Kętrzyński. Zaczął pisać wiersze, początkowo po niemiecku, ponieważ nauka języka polskiego nie przychodziła mu łatwo. W tomiku pod tytułem “Aus dem Liederbuch eines Germanisierten”, czyli “Ze śpiewnika pewnego zniemczonego” w niektórych utworach opisywał przełom, jaki nastąpił w jego życiu po otrzymaniu listu od siostry. Pierwszy nakład wydany w 1886 roku we Lwowie został niemal w całości wykupiony i zniszczony przez policję austriacką. Ponowne wydanie z 1938 roku zniszczyli z kolei hitlerowcy.

Czy my, współcześni mieszkańcy miasta, które od 1946 roku nosi nazwę Kętrzyn, właśnie od nazwiska Kętrzyńskiego powinniśmy być dumni i pamiętać o fakcie, że on dobrowolnie wybrał życie niełatwe w czasie, kiedy Polski nie było na mapach Europy? Czy oprócz przytaczania przy wielu okazjach konkretnych faktów z jego biografii uświadamiamy sobie ich aktualne znaczenie? Gdyby nie działalność Kętrzyńskiego, to my współcześnie żyjący niewiele wiedzielibyśmy o samych Mazurach - obszarze, na którym jakby nie patrzeć w wyniku historycznych zawirowań mieszkamy, żyjemy, pracujemy. Wystarczy przytoczyć fakt, że Kętrzyński współpracował z Oskarem Kolbergiem, przekazując mu zbiór mazurskich pieśni, czym uzupełnił te zebrane wcześniej przez Gustawa Gizewiusza. Również w powstaniu sienkiewiczowskiego „Potopu” miał swój udział, przekazując autorowi wiele cennych informacji. Kierowany przez niego Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Lwowie stal się kolebką polskiej nauki, wychowującą rzesze naukowców i patriotów.

Wojciech Caruk



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Emigrant #2667013 | 37.201.*.* 21 sty 2019 19:33

    Być Polakiem i klepać biede dziekuje wam.Ojcizna moja tam gdzie mój dobrobyt jest.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5