Zamek w Świeciu zdobyty. Złoto trafiło do Kętrzyna

2018-11-24 23:10:39(ost. akt: 2018-11-25 13:48:05)

Autor zdjęcia: archiwum klubu

CROSSFIT/// Jeśli dla Joli Chmielewskiej istnieją rzeczy niemożliwe, to nic nam o takowych jeszcze nie wiadomo. Zawodniczka CrossBoxFit Kętrzyn zdominowała 17 listopada w Świeciu prestiżowy turniej "Battle of the Castle". A łatwo nie było.
- Na zawody jechałam pewna swojej formy. W głowie pojawiały się co jakiś czas wprawdzie małe obawy, bo miałam dość długą przerwę w startach. Zwłaszcza w porównaniu do ubiegłego roku - mówi Jola Chmielewska, której wyniki zagwarantowały miejsce w wyselekcjonowanej, 16-osobowej grupie sportsmenek z najróżniejszych stron Polski. Łącznie we wszystkich kategoriach wzięło udział ok. 80 zawodników z takich miast jak Wrocław, Warszawa, Częstochowa, Lublin, Bydgoszcz, Gdańsk, Toruń czy Poznań. Warmię i Mazury, jako jedyna w tym gronie, reprezentowała właśnie kętrzynianka.

- To były jedne z najtrudniejszych zawodów, na których byliśmy kiedykolwiek - przyznaje trener Maciej Wyszyński. - W ciągu dnia uczestnicy mieli do pokonania 5 mocnych treningów. Przy takiej liczbie startów z reguły całą imprezę rozkłada się na 2 dni. W Świeciu było mocniej, bo i mocniejsi byli sami zawodnicy - dodaje szkoleniowiec CrossBoxFit Kętrzyn, który dopingował swą podopieczną bezpośrednio na miejscu.

A sił trzeba było mieć naprawdę dużo. Zmagania rozpoczęły się od wyścigu wokół miejscowego zamku. Po 3-kilometrowej "rozgrzewce" (przy temperaturze sięgającej 3 stopni poniżej zera) zawodnicy wbiegali na halę, gdzie czekały na nich rozmaite ciężary, serie podciągnięć na drążku czy pompek na rękach oraz wiele, wiele innych ćwiczeń wydolnościowych. Poza eksploatowaniem mięśni trzeba było jednocześnie zachować jasność umysłu, bo dobra strategia często okazywała się równie istotna (a nawet bardziej) niż czysta siła fizyczna.

- Jola zdała egzamin na szóstkę. Udowodniła, że należy do czołówki polskiego crossfitu. Jestem z niej niesamowicie dumny i zadowolony. Jej złoto to nie efekt szczęścia, a ciężkiej, systematycznej pracy podczas 3 miesięcy przygotowań - chwali swą podopieczną trener Wyszyński.

- Całe zawody były dla mnie bardzo ciężkie. Żadna konkurencja jednak mnie nie zaskoczyła. Wszystko przerabiałam na treningach. Największym wyzwaniem był dla mnie wyścig. I nie chodzi o sam dystans, a o to, że trasa była trudna i śliska. Ciągle towarzyszył mi lęk, by się nie przewrócić, co pewnie skończyłoby się wykluczającą z gry kontuzją. Na hali byłam już spokojniejsza, robiłam po prostu swoje - podsumowuje Jola Chmielewska.

Obrazek w tresci

kk


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5