Trudna sytuacja szpitala. Oddział Dziecięcy zagrożony?

Aktualną sytuację szpitala przedstawił 26 września podczas sesji Rady Powiatu zastępca dyrektora ds lecznictwa Mirosław Sieniakowski. Radna Teresa Prokop zapytała o groźbę zamknięcia Oddziału Dziecięcego z powodu braków kadrowych. — Sytuacja na oddziałach, takich jak pediatria czy ginekologia jest stabilna — zapewnił Sieniakowski. — Jeżeli na Oddziale Dziecięcym pracują chirurdzy i inni lekarze to jak sytuacja może być normalna? Przecież tam powinni pracować pediatrzy. Przychodzą lekarze z innych oddziałów na kilka godzin i wychodzą. Nie ma nikogo, kto mógłby się tymi dziećmi zająć. Jeżeli taka sytuacja się utrzyma, to pani doktor Zawadzka też chce zrezygnować Młodzi lekarze z Kętrzyna uciekają. Co robicie w tej sprawie? — dopytywała radna.

Odejścia lekarzy potwierdził zastępca dyrektora. — Jedna pani doktor nie mogła dogadać się z obecną ordynator. Dwie młode osoby zrezygnowały z pracy. Jedna z nich chciała uzyskać dofinansowanie do mieszkania. Szpital takich środków nie posiada — dodał Sieniakowski. Poinformował też, że prowadzone rozmowy z nowymi lekarzami nie przynoszą skutku. Osobą, która pracuje obecnie w trybie dyżurowym jest młoda Joanna Zawadzka. — Mamy dla niej przygotowaną umowę, ale nie chce jej podpisać. Ma za wysokie wymagania, na które dyrektor się nie zgodzi — twierdzi zastępca dyrektora. Dodał też, że "coś musi gdzieś paść, żeby u nas było lepiej". Trwają rozmowy z lekarzami ze Szczytna. Teresa Prokop stwierdziła, że na podstawie docierających do niej sygnałów oddziałowi grozi zamknięcie.

Wicestarosta Łukasz Wiśniewski zaapelował, żeby nie wykorzystywać szpitala jako narzędzia przedwyborczej walki. — Mam nieodparte wrażenie, że wielu osobom zależy na tym, żeby o szpitalu mówić tylko źle — twierdzi Wiśniewski. Poinformował też, że podobne sygnały od koordynatora oddziału Danuty Zawadzkiej dotarły już do Zarządu Powiatu i dyrektor szpitala podjął działania, żeby tą sytuację "przeciąć". — Nie ma takiej opcji, żeby oddział miał być zamknięty. Jesteśmy przygotowani na wariant rezerwowy. Sytuacja kadrowa wśród lekarzy to nie jest łatwy temat, ale też nie beznadziejny i nie oznacza, że sobie z nim nie poradzimy — zapewnia wicestarosta.

Radny Ryszard Niedziółka stwierdził, że sprawa jest "zamiatana pod dywan". — Pismo od pani ordynator zostało skierowane nie tylko do przewodniczącego komisji zdrowia i Zarządu Powiatu, ale do wszystkich radnych. Dlatego powinniśmy się tym tematem zająć. Niedopuszczalne jest to, że nie ma żadnej reakcji ze strony Rady Powiatu. Mogliśmy sprawdzić, co się dzieje. Jeśli jest takie alarmujące pismo, to znaczy, że jakaś sytuacja do tego doprowadziła — powiedział Niedziółka. — Oddźwięk listu jest rzeczywiście dramatyczny. Był on rozpatrywany na posiedzeniu komisji zdrowia. Poprosiliśmy pana starostę o wyjaśnienia. Komisja jednak uznała, że są one niewystarczające. Chcąc, żeby nie powtórzyła się sytuacja z zamknięciem Oddziału Wewnętrznego, komisja postanowiła zwrócić się do rady z wnioskiem o przeprowadzenie kontroli — poinformował radny Hansi Jurgen Malecki.

Radna Aneta Janczuk przypomniała o trudnej sytuacji kadrowej szpitali w całej Polsce. — Tutaj mamy problem, bo są lekarze, ale mają kłopoty z porozumieniem się z obecną koordynator. To trochę dziwne. Musi być wzajemne zrozumienie ordynatora i młodych lekarzy, którzy pojawiają się w tym oddziale — dodaje Janczuk. Do sprawy jeszcze wrócimy.

Wojciech Caruk