Nic ci nie jest. To tylko ból

2018-07-01 17:00:00(ost. akt: 2018-07-02 08:50:14)
Magda Chmielewska (pierwsza z lewej) ze srebrem 24-godzinnego maratonu

Magda Chmielewska (pierwsza z lewej) ze srebrem 24-godzinnego maratonu

Autor zdjęcia: archiwum zawodniczki

Jedna z najlepszych specjalistek od "dwóch kółek" w naszym regionie, Magda Chmielewska, zdobyła w miniony weekend srebro 24-godzinnego maratonu Mazovia. Bilans? 270 km, rozcięte kolano, nowa "Szprycha" i ogrom satysfakcji.
— Można śmiało powiedzieć, że tegoroczna aura nas nie rozpieszczała. Padało, było dużo błota, a w nocy temperatura spadła do ledwie 3 stopni powyżej zera — wspomina reprezentantka Kętrzyna, która zanim stanęła na starcie, musiała pokonać najpierw ponad 400 km, by zameldować się w odległym Zagnańsku (k. Kielc). Wraz z nią na południu pojawiła się cała czołówka polskiego kolarstwa górskiego.
Dla naszej zawodniczki nie była to jednak pierwszyzna. Z 24-godzinnym, rowerowym wyzwaniem mierzyła się już bowiem trzeci rok z rzędu. Upór się opłacił, rekord został pobity.


— Wzięłam udział głównie dlatego, by udowodnić samej sobie, że jeśli chcę, to mogę pokonywać własne słabości. W tym roku wykręciłam 270 kilometrów, czyli osiemnaście okrążeń (wyścig odbywał się na 15-kilometrowej pętli o przewyższeniu sięgającym 450 m). To o jedno więcej niż rok temu i o 3 więcej niż w 2016 roku — mówi Magda Chmielewska.

Kolejne dziesiątki kilometrów, płynące godziny i piętrzące się kontuzje wykluczyły wielu świetnych zawodników z dalszego udziału w maratonie. Kętrzyniankę przeciwności również dopadły. Jaki był jej sposób na chwile kryzysu?

— Granicę zwykle wyznaczamy sobie sami w naszych głowach. Pamiętam, że całą trasę, a w szczególności w nocy, powtarzałam sobie w duchu: "Magda, to tylko ból. Nic ci nie jest. To tylko ból". I nie chodziło wtedy nawet o ból nogi, którą miałam operowaną jakiś czas temu. Choć ta miała prawo boleć, bo zaliczyłam jeden upadek, po którym byłam cala w błocie, a w dodatku rozcięłam kolano. Współpracy odmawiały mi głównie ręce — wspomina kętrzyńska specjalistka od "dwóch kółek", która (mimo wywalczonego srebra) nie jest w pełni zadowolona z uzyskanego wyniku. Jak przekonuje, planem było nie tylko 1. miejsce na podium (zabrakło jednego okrążenia), ale i "złamanie" bariery 300 km. Rąk jednak nie zamierza załamywać, więc bierze się do pracy, by poprawić rezultat w przyszłorocznej edycji.
Co ciekawe, Magda Chmielewska uzyskała od znajomych także... nowy przydomek. W przestrzeni medialnej, na facebookowym fanpage'u, od pewnego czasu widnieje jako "Szprycha na rowerze".

— Z roku na rok w mym sezonie startowym dzieje się coraz więcej. Od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem zorganizowania swojego "niewielkiego kąta", w którym mogłabym dzielić się tym co kocham, czyli rywalizacją rowerową i ogólnie aktywnym trybem życia — podsumowuje Magda Chmielewska, której w najbliższym czasie będzie można kibicować 8 lipca podczas szczycieńskiego etapu Mazury MTB. Wraz z nią wystartuje najpewniej jej dobry znajomy "po fachu", Dawid Janus (w Zagnańsku wykręcił 17 pętli).

Kamil Kierzkowski
k.kierzkowski@gazetaolsztynska.pl


Magda Chmielewska: Z całego serca dziękuję tym wszystkim, bez których mój udział w maratonie nie doszedłby do skutku. W przygotowaniu sprzętu pomógł mi niezawodny Szymon Kurdynowski, w diecie i suplementacji Krzysztof Nędzak, a nad kontuzjami czuwał tradycyjnie niezawodny Maciej Jarmołowicz. Wielki ukłon także w stronę najlepszego "PitStopu" świata, który stworzyli moja rodzina i przyjaciele. Mój wynik to nasz wspólny sukces.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5