Uciekły z piekła. Czy będą musiały tam wrócić?

2017-10-18 18:00:00(ost. akt: 2017-10-20 23:27:22)
Adolat i  Dilafruz nawet nie myślą o powrocie do ojczyzny

Adolat i Dilafruz nawet nie myślą o powrocie do ojczyzny

Autor zdjęcia: A. Jurgiełajtis

O problemach Dilafruz i Adolat pisaliśmy już na łamach naszego tygodnika. Matka i córka uciekły ze swojego kraju przed prześladowaniami religijnymi. Poprosiły w Polsce o azyl, jednak urzędowe procedury jeszcze trwają.
Adolat i jej córka Dilafruz nawróciły się z islamu na chrześcijaństwo, dlatego musiały uciekać z muzułmańskiego Tadżykistanu. Trafiły do Ośrodka dla Cudzoziemców w Kętrzynie. W obronie kobiet przed wydaleniem stanęło wiele osób w naszym kraju. Uciekinierki znalazły się pod opieką Zboru Zielonoświątkowego „Betel” w Kętrzynie. Lokalny pastor Arkadiusz Jurgiełajtis wspólnie ze swoim kolegą Adamem Ciućka udzielili im wsparcia prawnego.
Niestety rada do spraw uchodźców w maju odmówiła im udzielenia azylu. Wtedy też rozpoczęto zbieranie podpisów pod petycją w tej sprawie. Swojego poparcia udzieliło 2986 osób. Dokument trafił nie tylko do rady, ale też do m.in. ministra Mariusza Błaszczaka, szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców Rafała Rogala czy Komendanta Głównego Straży Granicznej gen. bryg. Marka Łapińskiego.
Jako pierwszy w tej sprawie zareagował na początku października urząd podlegający Rafałowi Rogali. Składający petycję Adam Ciućka w ramach jej rozpatrzenia otrzymał informację, że jest ona... rozpatrywana. Jednocześnie urząd zapewnia, że „prowadzone przed Szefem Urzędu do Spraw Cudzoziemców postępowania odwoławcze, po wzięciu pod uwagę wszelkich okoliczności i argumentów wskazanych w odwołaniach, zostaną rozpatrzone zgodnie z obowiązującymi w tej materii przepisami prawa”. Adam Ciućka nie kryje zdumienia taką formą odpowiedzi.
— Czy naprawdę Urząd ds. Cudzoziemców musi oświadczać, że będzie działał zgodnie z przepisami? Mógłby działać z nimi niezgodnie, np. na podstawie „widzimisię” przypadkowego urzędnika? Obywatele, którzy podpisali petycję, z pewnością zakładali, że kto jak kto, ale organy państwowe będą działały zgodnie z przepisami, a adwokaci kobiet doskonale znają ustawę o cudzoziemcach. Mam wrażenie, że nasza petycja została zignorowana — dodaje.
Adolat obecnie mieszka w zborze zielonoświątkowym w Kętrzynie. Jej córka ze względu na podjęte studia od ponad tygodnia zamieszkuje w jednym z warszawskich akademików Z niepokojem czekają na dalszy rozwój wydarzeń.
— Powoli układają sobie życie. Chcą tutaj zostać i nawet nie myślą o powrocie. Podoba im się Kętrzyn. Adolat czeka z niecierpliwością na decyzje. Jej córka realizuje swoje marzenia. Zapisała się na studia w Wyższej Szkole Teologiczno—Społecznej w Warszawie na kierunku pastoralnym. Fajnie jej to wychodzi i chce się w ten sposób realizować — opowiada Arkadiusz Jurgiełajtis.
Zdaniem pastora dziewczyny uczciwie przestrzegają przepisów, nie pracują nigdzie „na czarno”. — Każda z nich otrzymuje 700 złotych zasiłku. Za mieszkanie nie płacą, bo dach nad głową znalazły w budynku naszego kościoła — dodaje Jurgiełajtis.
Jak przyznaje sama Adolat, nawet nie myślą o powrocie do muzułmańskiego Tadżykistanu. — Byłam muslimką i znam tą religię, jej zatwardziałość i radykalizm, dlatego nie chcę tam wracać. W Tadżykistanie przeżyłyśmy piekło. Za przejście na chrześcijaństwo tam grozi nam śmierć. Tutaj czuję się dobrze, mogę swobodnie wyznawać swoją wiarę i mówić o tym, co zrobił dla mnie Jezus. Nie chcę wracać do przeszłości — dodaje kobieta.
Adolat Karimowa i jej córka Dilafruz Yusupowa uciekły z kraju przed prześladowaniami na tle religijnym. Ze względu na swoją wiarę, były szykanowane przez własną rodzinę. Lokalny kościół protestancki nie był w stanie im pomóc, ponieważ sam nie był oficjalnie uznawany przez tadżycki rząd. Najpierw trafiły do Rosji, potem do Obwodu Kaliningradzkiego. Dziesiątego stycznia trafiły na przejście graniczne w Bezledach, gdzie poprosiły o pomoc. Po kilku miesiącach pobytu w ośrodku deportacyjnym w Kętrzynie trafiły pod opiekę Zboru Zielonoświątkowego w Kętrzynie.
W ich sprawie toczy się również postępowanie przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie. Termin rozprawy do tej pory nie jest znany.

Wojciech Caruk

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5