Pogorzelcy z Nowej Wsi nadal nie mają dachu na głową

2017-07-25 08:48:58(ost. akt: 2017-08-01 10:21:20)

Autor zdjęcia: OSP Korsze

19 lipca minęło równo pięć miesięcy od tragicznego pożaru w podkętrzyńskiej Nowej Wsi. Chociaż zaraz po tragedii były obietnice pomocy chyba z każdej możliwej strony, jednak póki co na deklaracjach się skończyło. Ci najbardziej poszkodowani wciąż nie mają własnego dachu nad głową.
Pani Aneta w lutym straciła w pożarze wnuczkę, córkę i matkę. Ogień doszczętnie zniszczył też dom. W miejscu, w którym kobieta wraz z rodziną mieszkała jeszcze niecałe pół roku temu, dzisiaj nadal są zgliszcza. Rozpoczęcie budowy stoi w miejscu, ale winna jest temu nie pogoda czy brak materiałów. Za wszystkim stoi biurokracja.

Procedury, procedury, procedury...
— Mamy pozwolenie na budowę. Są też pustaki, bloczki i cement. Jest też zbrojenie, deski do szalunku i niedługo dostaniemy dach — mówi Aneta Moroz z Nowej Wsi leżącej nieopodal Kętrzyna. — Teraz wszystko zależy od tego, kiedy ktoś huknie pięścią w stół i powie: robimy z tym porządek!
Niestety w tym przypadku samo huknięcie w stół nie musi przynieść oczekiwanego rezultatu. Potrzebne są zgody urzędników, a to - z uwagi na procedury - przedłuża się. Być może wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby zniszczony budynek w całości należał do rodziny pani Anety. Tyle że kobieta jest jedynie jego współwłaścicielką. — Jedną część ma sąsiad, drugą moja rodzina, a trzecia należała do Skarbu Państwa — tłumaczy pani Aneta. I właśnie o tę ostatnią część w tej całej układance chodzi.

— Decyzją z dnia 24 lutego 2017 r. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Kętrzynie nakazał wykonanie robót budowlanych, które zagwarantowałyby dalsze bezpieczne użytkowanie przedmiotowego obiektu. Sporządzony w tej sprawie kosztorys inwestorski dotyczący odbudowy zniszczonej części dachu i stropu budynku, określił koszt remontu na kwotę 101 547 zł. Kosztorys ten nie obejmował wykonania instalacji elektrycznej i kanalizacji sanitarnej. Współwłaściciele nieruchomości nie wyrażali jednak woli partycypacji w kosztach remontu — informuje Bożena Ulewicz w biura wojewody warmińsko-mazurskiego. W związku z zaistniałą sytuacją starosta kętrzyński, w uzgodnieniu z wojewodą, wystąpił do PINB o zmianę decyzji, na taką, która dopuszcza możliwość rozbiórki tej części budynku. Dało to z kolei możliwość zniesienia współwłasności gruntu i sprzedaży udziałów na rzecz współwłaścicieli. — Jak tylko wpłynie wniosek starosty, zgoda taka zostanie udzielona — informuje rzecznik wojewody.

Pisma w toku, a domu wciąż nie ma
Niezależnie od toczących się procedur sprzedaży części budynku pozostali jego współwłaściele mogli wystąpić do starosty z wnioskiem o prawo dysponowania gruntem na cele budowlane. — Pani Aneta nie zwróciła się do nas z pismem o prawo do dysponowania gruntem. Zgodzilibyśmy się na to. W innym przypadku musi poczekać, aż sprawa zakończy się zgodnie z urzędniczym tokiem — mówi Beata Obolewicz, naczelnik Wydziału Geodezji, Kartografii, Katastru i Nieruchomości w Starostwie Powiatowym w Kętrzynie. Jednak główna zainteresowana odpowiada, że nikt jej o tym nie poinformował. — Przecież ja się nie znam, nie wiem co mam robić. Straciłam dom, rodzinę... Nie miałam głowy do urzędowych procedur — mówi załamana kobieta. Tymczasem urzędnicy przerzucają się pismami. Na realizację każdego z nich mają miesiąc, a pani Aneta z mężem i dwoma nastoletnimi synami mieszka w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie. Pobyt w lokalu, który mimo najszczerszych chęci trudno nazwać „domem” przedłużają co trzy miesiące. Do dyspozycji mają jeden niewielki pokój i wspólną kuchnię. W godzinach pracy urzędu brakuje im prywatności, na szczęście teraz często jeżdżą do Nowej Wsi. — Mamy tam ogródek, trochę się nim zajmujemy. Chociaż tyle nam zostało — mówi rozżalona kobieta. — W najczarniejszych snach nie spodziewałam się, że mi i moje rodzinie może się coś takiego przytrafić.

Po pożarze, którym w drugiej połowie lutego żyła cała Polska pozostały póki co zgliszcza domu i obietnice, którym na drodze do realizacji wciąż staje biurokracja.


Ada Romanowska/Marek Szymański

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5