Człowiek z żelaza

2017-06-17 20:00:00(ost. akt: 2017-06-20 15:41:04)
Marcin Łyczek na ostatnich metrach. Niby tyle kilometrów za nim... a wydaje się wciąż świeżutki i pełen sił!

Marcin Łyczek na ostatnich metrach. Niby tyle kilometrów za nim... a wydaje się wciąż świeżutki i pełen sił!

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Z reguły piszemy o pływaniu, bieganiu lub jeździe rowerowej w oddzielnych artykułach. Marcin Łyczek z ekipy Runners Team Kętrzyn sprawił jednak, że musieliśmy zmienić swoje redakcyjne przyzwyczajenia. A to dzięki jego świetnemu występowi podczas prestiżowych zawodów triathlonowych Enea 5150 Warsaw.
"Rzeki przepłynąłem, góry pokonałem, rowerem jechałem, nocy nie przespałem..." - kętrzyński zawodnik po 11 czerwca ma pełne prawo do wprowadzenia szeregu zmian w tekście utworu będącego na początku lat 90' hitem dożynkowych imprez tanecznych. Autorem szlagieru był zresztą zespół Fanatic... a trudno oprzeć się wrażeniu, że reprezentant Kętrzyna jest właśnie pozytywnym, sportowym fanatykiem.

Podczas warszawskiego triathlonu nasz zawodnik musiał pokonać 1,5 km wpław, 40 km rowerem, a następnie - przy solidnym zmęczeniu - biec co sił w nogach do mety przez kolejną "dyszkę".

- Łatwo nie było. Pływanie zaczęliśmy na Zalewie Zegrzyńskim. Woda wprawdzie była ciepła, lecz fale (zarówno naturalne, jak i od motorówek) nie ułatwiały zadania. Uwinąłem się jednak całkiem nieźle. Tym bardziej, że płynąłem głównie żabką, co na tego typu zawodach należy do rzadkich widoków - mówi Marcin Łyczek, który pierwszy etap Iron Mana (a właściwie jego "połówki" - przyp. red.) ukończył po 27 minutach i 51 sekundach.
Czasu na jakikolwiek odpoczynek - brak. Trzeba było od razu wsiadać na rower i dalej śrubować wynik.

- Myślę, że w tej konkurencji wypadłem stosunkowo lepiej. Płaska trasa pozwalała nieco poszaleć, a ewentualne nierówności udawało mi się wykorzystywać na własną korzyść. Gdyby nie silny wiatr, mógłbym uzyskać lepszy wynik, skończyło się jednak na średniej prędkości 36 km/h oraz rezultacie 1:08 h - kontynuuje zawodnik z Kętrzyna.

Po zostawieniu dwukołowca przyszedł czas na ostatni akt "żelaznej sztuki", czyli bieganie. Trasa wiodła w okolicach Krakowskiego Przedmieścia, a na bieg składały się dwie pętle po ok. 5 km. - Najtrudniejsze były dwa podbiegi na ulicy Karowej, które wyciskały ostatnie siły z wymęczonego organizmu. Z drugiej strony: zaoszczędziłem specjalnie nieco energii przy wcześniejszych etapach. Przy bieganiu czułem się więc dość pewnie, tym bardziej, że wyraźnie procentują treningi i wspólne starty z ekipą Runners Team Kętrzyn - podsumowuje świeżo upieczony kętrzyński "Iron Man", który ostatecznie ukończył triathlon z wynikiem 02:36:43.

Imponujący czas dał mu 309. miejsce na 1067 startujących (do mety dotarło 884 zawodników), a także 70. lokatę w kategorii wiekowej M35.
Z podobnym rezultatem zmagania z Iron Manem zakończył również inny zawodnik rodem z Kętrzyna - Tomasz Piotrowski (biegnący jednak pod szyldem klubu z Warszawy).

Kamil Kierzkowski

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5