Zamierzenia są ambitne i bogate

2017-05-06 13:58:48(ost. akt: 2017-05-06 11:03:27)
— Nie ukrywamy, że jest to obiekt komercyjny, ale naszym zadaniem, leśników, jest też to, by obiekt pełnił rolę misyjną — mówi Zenon Piotrowicz.

— Nie ukrywamy, że jest to obiekt komercyjny, ale naszym zadaniem, leśników, jest też to, by obiekt pełnił rolę misyjną — mówi Zenon Piotrowicz.

Autor zdjęcia: Marek Szymański

— To tutaj zapadały wszystkie zbrodnicze decyzje z czasów II wojny światowej, o frontach, o likwidacji Powstania Warszawskiego, budowie getta, obozów koncentracyjnych i holokauście. To miejsce musi pełnić trochę inną rolę niż do tej pory — uważa Zenon Piotrowicz. Z nadleśniczym rozmawiamy przede wszystkim o planach związanych z przyszłością Wilczego Szańca.
Czy Wilczy Szaniec jest już w pełni w Waszych rękach?
— Tak można powiedzieć. Najważniejsze, że fizycznie mamy wszystkie klucze od obiektu i mamy tam już swoich pracowników. Wszystkie postanowienia i wyroki sądów są po naszej stronie. Także komornik, który przykazywał nam tę nieruchomość, działał na podstawie prawomocnych wyroków sądów. Wilczy Szaniec jest zatem w 100 % w naszych rękach, choć słyszę, że druga strona sporu nie poddaje się. Próbuje to w możliwy sposób utrudniać, tak jak robiła to do tej pory w ciągu kilku ostatnich lat. Można się zastanawiać czy są to tylko straszaki, czy rzeczywiście jakieś odwołania będą. Sprawy o zaległe należności trwały będą jeszcze jakiś czas. Ale na pewno obiekt jest znowu w posiadaniu Lasów Państwowych.

Z perspektywy czasu ocenia pan współpracę ze spółką jako błąd?
— Nie nazywałbym tego błędem. Wilczy Szaniec w sensie turystycznym i historycznym po raz pierwszy został oddanym do użytku w 1959 roku. Na przestrzeni tych lat ten kawałek lasu zawsze był wydzierżawiany. W latach 70. prowadziła go np. państwowa firma Mazur-Tourist, która poczyniła naprawdę duże inwestycje. W tamtym okresie nieźle się to rozwijało. Starsi mieszkańcy powinni jeszcze pamiętać kiedy w Wilczym Szańcu funkcjonowało kino i było więcej wystaw. Poza tym powstał parking i asfaltowa droga. Przy transformacji ustrojowej ta firma została jednak rozwiązana i zaczęły się inne dzierżawy obiektu. Przez jakiś czas podlegał on gminie, która posługiwała się już wtedy tą spółką. Mimo, iż spółka w pewnym sensie działała u nas od lat 90., raczej nie mogła się poszczycić wielkimi zmianami i dbałością o obiekt. Moim pomysłem na funkcjonowanie tego obiektu 5 lat temu, kiedy dotychczasowa umowa rozwiązała się samoistnie, było to, by tej formuły nie zmieniać. Chciałem jedynie, by podmiot dzierżawiący miał swoje obowiązki. Oprócz czynszu dzierżawnego miały to być nakłady inwestycyjne rzędu kilku milionów, które były jednak obwarowane obietnicą z naszej strony podpisaniem umowy na 20 lat. Po to, by te inwestycje miały czas zaistnieć, ale i zwrócić się dzierżawcy. Trzecim obowiązkiem dzierżawcy miała być obowiązkowa współpraca z ministrem kultury i dziedzictwa narodowego w zakresie treści historycznych, które miały być przekazywane. Stało się inaczej. Spółka zaniedbała wszystkie te ustalenia umowne, dlatego po 2 latach od podpisania umowy uznałem, że jedyną możliwością jest jej wypowiedzenie.

A który moment uzna Pan za przełomowy?
— Kluczową dla nas sprawą było wydanie tej nieruchomości. Oznacza to, że możemy zaczynać już przygotowania do sezonu turystycznego. Nie ukrywam, że coś już teraz dzieje się na obiekcie. Wierzę, że turyści zauważają też te drobne zmiany. Mamy zresztą sygnały od turystów, a także od przewodników, że zmiany są zauważalne. Poza tym jest czyściej i bezpieczniej. Z dnia na dzień poprawiamy estetykę, co też jest niezwykle ważne. Równolegle z takimi zmianami dnia dzisiejszego, rozpoczęliśmy fazę projektowania inwestycyjnego i budowlanego. Zamierzenia są ambitne i bogate. Na przestrzeni dwóch lat chcielibyśmy zrobić perełkę turystyczną z tego obiektu. Przyjmowałby on jeszcze więcej turystów, którzy wyjeżdżaliby zadowoleni.

Może Pan zdradzić część tych planów?
— Ja bym je podzielił na 3 grupy. W pierwszej znalazłyby się inwestycje wymagane przez prawo, a które służą obsłudze turystów. To m.in. oczyszczalnia ścieków, nowe ujęcie wody, hydrofornia i przepompownia. Musimy też obiekt dostosować do przepisów przeciwpożarowych. Tego turysta nie będzie widział jednak bez tych zmian obiekt nie może funkcjonować. Druga grupa inwestycji obejmuje te działania, które pozwolą zadbać o jakość obsługi turystycznej i warunki bytowe turystów. Musi być wyremontowana restauracja, hotel, pawilon spełniający rolę kompleksowej obsługi turysty. To tu sprzedawane byłyby bilety, pamiątki, mapy, a także znajdowałaby się informacja turystyczna. Niewykluczone, że taki pawilon uda nam się uruchomić jeszcze w tym roku. Przydałby się także taki pawilon typowo handlowy. Tam sprzedawane byłyby produkty regionalne, np. z dziczyzny czy mazurskich ryb. Chcemy by to były usługi na wysokim poziomie, ale też promowały nasz region. Takie pawilony powinny być stylizowane na wojenne baraki i zbudowane z drewna promując tym samym polskie lasy.

Trzecia grupa zapewne dotyczy inwestycji poprawiających atrakcyjność?
— Nie ukrywamy, że jest to obiekt komercyjny, ale naszym zadaniem, leśników, jest też to, by obiekt pełnił rolę misyjną. Chcielibyśmy stworzyć ofertę edukacyjną. Żeby nie był to tylko spacer alejkami leśnymi, w dodatku wydeptanymi przez innych turystów, ale ciekawa oferta przygotowana dla wycieczek i osób indywidualnych. Same alejki chcemy dostosować tak, by przemieszczały się nimi także matka z wózkiem czy osoba niepełnosprawna, z miejscami przeznaczonymi do odpoczynku i oświetleniem. Dużą atrakcją byłoby wtedy zwiedzanie wieczorne. Możliwe są też np. dodatkowe iluminacje, które zwiększyłyby atrakcyjność obiektu. Mamy też ambitny plan stworzenia samowystarczalności energetycznej. Dzisiejsza technika wykorzystania odnawialnych źródeł energii pozwoliłaby na ogrzewanie np. budynku hotelowo-restauracyjnego.

Wyzwań jest wiele...
— Chcielibyśmy również stworzyć na bazie dwóch schronów, które tam są, małe muzeum i wystawę historyczną. Ale też przyrodniczą czy nawet leśną. A to dlatego, że ludzie są zainteresowani nie tylko historią Hitlera, ale bardzo często pytają o ptaki, drzewa, bobry czy nietoperze. Wobec tego chcemy wyjść do nich z tą ofertą przyrodniczą i stworzyć taki scenariusz zwiedzania Wilczego Szańca, by te wszystkie rzeczy były turyście podane na tacy.
Chcemy też ujednolicić historię tego miejsca, by uniknąć sytuacji, że każdy przewodnik opowiada jakby inną historię. Nie sposób tu pominąć historii powstania nazizmu, budowy Wilczego Szańca czy zamachu w 1944 roku. Najważniejsze jednak, by pokazywać to miejsce jako nieformalną stolicę III Rzeszy. Przecież tu Hitler mieszkał przez 3 lata, tu przyjmował wszystkich swoich gości, tu także mieszkali wszyscy dygnitarze skupieni wokół swojego wodza. Ale co najważniejsze - tutaj zapadały wszystkie zbrodnicze decyzje z czasów II wojny światowej, o frontach, o likwidacji Powstania Warszawskiego, budowie getta, obozów koncentracyjnych i holokauście. To miejsce musi pełnić trochę inną rolę niż do tej pory. Wydaje mi się, że powinniśmy iść bardziej w stronę sfery muzealnej, choć Wilczy Szaniec nigdy muzeum nie będzie. Ten jarmarczny styl zwiedzania musimy porzucić.

Myśli Pan, że to się uda?
— Jakieś 4-5 lat temu minister kultury i dziedzictwa narodowego polecił Muzeum II WŚ w Gdańsku opracowanie scenariusza i projektu wystawy historycznej, która miałaby funkcjonować na terenie Wilczego Szańca. To miała być wystawa plenerowa, która obejmowała zespół tablic informacyjnych oraz część usytuowaną w właśnie w tych dwóch schronach, o których wspominałem. Projekt ten powstał, musimy teraz rozmawiać i jego przekazaniu, włącznie z prawami autorskimi. Widziałem wizualizację tej wystawy i uważam, że byłaby ona dużym uatrakcyjnieniem naszego obiektu.

Skąd weźmiecie fundusze na te pomysły?
— Przez te dwa lata mamy zapewnione finansowanie naszych pomysłów ze środków wewnętrznych Lasów Państwowych tzw. Funduszu Leśnego. Nie zamierzamy sięgać po środki unijne ale raczej wykorzystywać także wypracowane zyski. Mamy nadzieję, że ta huśtawka naszych pomysłów rozbuja się dość szybko, by turyści każdego dnia widzieli postępy.

Czyli realizatorem tych planów będą Lasy Państwowe?
— Po rozmowach z Dyrekcją Generalną LP w centrali w Warszawie i głównym leśnikiem tego kraju, czyli dyrektorem generalnym Lasów Państwowych, ustaliliśmy, że wykonawcą tych wszystkich planów będzie Nadleśnictwo Srokowo. Nie będzie już formy dzierżawy, a my jako leśnicy prawie wszystko mamy prowadzić sami. Począwszy od obsługi turystów i sprzedaży biletów, po inwestycje budowlane. Nad dbałością o obiekt czuwać będzie zatem bardzo wiarygodna, w dodatku państwowa firma. Firma, która - chciałbym podkreślić - zarządza prawie 1/3 powierzchni tego kraju. Lasy Państwowe mają w tej branży zresztą niemałe doświadczenie, gdyż prowadzą z powodzeniem wiele ośrodków edukacyjnych. Jest olbrzymia nadzieja, granicząca z pewnością na powodzenie tych naszych wizji. Jestem przekonany, że kiedy spotkamy się za dwa lata nie będziemy mówili tylko o planach, ale o tym co udało się osiągnąć.

To jeszcze na koniec taka mała informacja dotycząca płatności - jakich cen mogą spodziewać się zwiedzający?
— Po tym blisko miesięcznym okresie bezpłatnego zwiedzania, od kilku dni rzeczywiście wstęp jest znów płatny. Ceny biletów nie zmieniły się i są na tym samym poziomie, czyli 15 zł od osoby dorosłej, natomiast zmieniły się ceny biletów za parkingi. Są one tańsze o połowę za samochody osobowe. To chyba ważna informacja dla turystów. Mamy bilety ulgowe dla młodzieży i studentów (10 zł) oraz dzieci do 6. roku życia (wstęp wolny). Chcemy też stworzyć ofertę dla szkół z naszego powiatu, by mogły po sezonie turystycznym uczestniczyć w bezpłatnych lekcjach przyrody, leśnictwa, historii w ogóle czy historii tych ziem.
Warto zaznaczyć, że Lasy Państwowe nie czerpią od państwa ani złotówki. My, leśnicy jesteśmy samowystarczalni a jednostki lasów samofinansują się, a naszym zadaniem nie jest generowanie zysków, lecz ich wewnętrzny obrót. Ale Wilczy Szaniec musi na siebie zarabiać, dlatego te bilety muszą być. My też mamy niemałe koszty utrzymania obiektu, na które musimy mieć jakieś środki. Mogę jednak zadeklarować, że wszelkie zyski, które uda nam się wypracować w Wilczym Szańcu, będą inwestowane z powrotem w ten obiekt. W różnej formie inwestycyjnej czy w postaci wzbogacania oferty te pieniądze będą tu wracać.

rozmawiał: Marek Szymański

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5