Ze święconką na motocyklu

2017-04-23 10:18:23(ost. akt: 2017-04-23 10:23:07)
W Wielką Sobotę, jak co roku, motocykliści z regionu zjechali się do Świętej Lipki z koszykami.

W Wielką Sobotę, jak co roku, motocykliści z regionu zjechali się do Świętej Lipki z koszykami.

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Od kilkunastu lat motocykliści z Kętrzyna, Giżycka, Mrągowa i okolic w Wielką Sobotę spotykają się w Świętej Lipce, by wspólnie poświęcić koszyki wielkanocne. W tym roku było podobnie, o czym rozmawialiśmy z Dorianem Burdyło. Ale z wiceprezesem MotoMasurii poruszyliśmy też kilka innych tematów związanych z jego pasją.
W Wielką Sobotę przez Kętrzyn w stronę Świętej Lipki przemknął sznur motocykli. To taki wasz zwyczaj?
— Świętolipskie świecenie jajek ma już wieloletnią tradycję. Z tego co ja pamiętam to zwyczaj ten wiele lat temu zapoczątkował motocyklowy klub V-Boyen z Giżycka. I tak od dobrych kilkunastu lat pomimo pogody lub niepogody motocykliści z całego regionu zjeżdżają się do Świętej Lipki, by poświęcić koszyczki wielkanocne. W tym roku było około 200 motocykli. Widziałem kolegów m.in z Mrągowa, Giżycka, Bartoszyc, no i oczywiście solidną ekipę z Kętrzyna. Do tej pory przyjeżdżali również motocykliści z Pisza, ale tym razem chyba ich nie było. Za to na pewno w cerkwii byli koledzy z Kruklanek, którzy w większości są greko-katolikami, a jak wiadomo w obu wyznaniach tegoroczne święta wielkanocne odbywały się w jednym czasie.

Patrząc na naszym kętrzyńskim przykładzie można powiedzieć, że motocykliści są bardzo ekumeniczni.
— Chodzi ci o pastora Pawła Hause?

Tak, wiem, że on też jest wielkim miłośnikiem motocykli.
— Zawsze dajemy sobie znać o wyjazdach. Któregoś roku Paweł Hause oprowadzał nas po świątyniach ewangelickich w regionie. Poznajemy dzięki temu inne kultury i wierzenia. Nie wszyscy jesteśmy tego samego wyznania, co absolutnie nie przeszkadza nam w byciu kolegami.

A oficjalnie kiedy rozpoczynacie sezon?
— W Europie sezon dla najtwardszych motocyklistów zaczyna się w Alpach od największego zimowego zlotu. Zjeżdża się tam kilka tysięcy motocyklistów. Ja też się tam kiedyś wybiorę. Co prawda w tej chwili swoim motocyklem jechałbym tam tydzień, a drugi tydzień bym wracał, ale taki sobie cel na przyszłość postawiłem (śmiech).

Z tego co wiem nie jesteś w posiadaniu tylko jednego motocyklu...
— Gdybym popatrzył na rodzinę to plejada tych motocykli byłaby naprawdę spora. Swoje zamiłowanie do jednośladów wziąłem od ojca, jeszcze jako mały chłopiec. Mój ojciec służył w Kaszubskiej Brygadzie WOP. Tam na stanie oprócz nieśmiertelnych Gazów-69 były też motocykle K-750. Zaliczyłem niejedną przejażdżkę w wózku tej maszyny. Potem w miałem jakieś motorowery, itp., jednak kiedy założyłem rodzinę temat ten poszedł w odstawkę. W końcu po wielu latach udało mi się przekonać żonę do kupna motocykla. Chciałem mieć taki, jak ten u ojca na kompanii. W tym celu nawet pojechałem na Ukrainę, ale ostatecznie kupiłem MT-12. To wersja cywilna motocykla wojskowego MW 750. To była moja pierwsza maszyna, kolejne pojawiły się z czasem. W tym czasie zaraziłem tą pasją swoją żonę, która dosiadła najpiękniejszy motocykl na świecie, czyli Hondę CX-500 Custom. Wdzięczna to maszyna, bezawaryjna.

Posiadam też BMW R100 RGS, stary kultowy motocykl, który kiedyś wygrywał rajd Paryż-Dakar. Oprócz tego mam węgierską Panonię z 1951 roku. Motocykl bardzo fajny, ale strasznie paliwożerny. Z wyglądu podobny trochę do naszego Junaka, ale przegrywał z nim właśnie przez to, że dużo palił. No i ostatnio stałem się posiadaczem CZ175, ale zobaczymy jaki los ją spotka (śmiech). Mam do niej pełną dokumentację, jeszcze z fakturą zakupu z mrągowskiego Polmozbytu.

To jeszcze raz - kiedy zaczynacie sezon?
— W naszym regionie ci najtwardsi motocykliści zaczynają w lutym od Zimowego Zlotu Słoni. Robi go ekipa V-Boyen z Giżycka, chociaż jeszcze niedawno zimowe zloty odbywały się w Gierłoży z inicjatywy Jacka Jaświna.
W tym roku do Kruklanek przyjechali motocykliści z Mielca - na dwóch kółkach. Kilka lat temu na ten zlot przyjeżdżał pewien Mazur z Niemiec, który robił na motocyklu ponad 1000 km. Poza tym przyjeżdżają tam tradycyjnie koledzy z Ełku, Pisza, Mrągowa i lokalni z Giżycka i Kętrzyna.

Mówisz „koledzy”, ale rzeczywiście wszyscy motocykliści to jedna wielka brać?
— Ja bym to ujął inaczej. Nie każdy motocyklista jest dzisiaj motocyklistą. To weryfikuje droga. Kiedy coś się stanie któremuś z nas, nie każdy motocyklista stanie i zapyta czy potrzebna jest jakaś pomoc. Po tym się poznajemy. Dzisiaj niestety popularność i dostępność motocykli jest tak duża, że każdy, kogo na to stać, może kupić maszynę. Niektórzy kupują sobie motocykl tylko dla szpanu. Na szczęście łatwo to wychwycić (śmiech).

Ciekawi mnie jeszcze temat Motomajówki, która kiedyś w Kętrzynie miała swoją tradycję.
— Myślę, że ten temat jeśli chodzi o Kętrzyn jest definitywnie zamknięty. Po kilku edycjach na zamku, potem jedna odbyła się w amfiteatrze. To było w 2012 roku. Zbieraliśmy wtedy na rzecz dzieci z Domu Dziecka w Reszlu, tylko, że to była ostatnia Motomajówka w Kętrzynie.

My, jako motocykliści mamy jednak swoje imprezy. Aktywnie uczestniczymy w obchodach 11 listopada na Placu Piłsudskiego w Kętrzynie, a w Barcianach organizujemy Motomajówkę razem z tamtejszym GOK-iem i krwiodawcami z barciańskiej placówki Straży Granicznej.

Dzięki za rozmowę.

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5