Futbol zamienia księżniczki w wojowniczki

2016-11-12 19:28:23(ost. akt: 2016-11-12 19:49:32)

Autor zdjęcia: Kryspin Gołębiowski

- Zdecydowanie wolę korki od szpilek - przekonuje Gabriela Dymidziuk, lewoskrzydłowa III-ligowego MKS MOSiR Kętrzyn. Utalentowana piłkarka, w rozmowie z Kamilem Kierzkowskim, opowiada o niełatwej drodze, którą kobiety muszą pokonywać, by udowodnić swą wartość w sporcie zarezerwowanym (przynajmniej stereotypowo) dla mężczyzn.
— Przygoda z piłką, bez względu na płeć, z reguły zaczyna się pod blokiem. U Ciebie było podobnie?
— U mnie było nieco inaczej, a wszystko dlatego, że wychowałam się na wsi. Wiązało się to z tym, że miałam dla siebie dużo więcej przestrzeni, dużo więcej swobody. Praktycznie każdą wolną chwilę spędzałam w jakiś aktywny sposób, było mnie wszędzie pełno. W wieku 6 lat zaczęłam brać udział w różnych zawodach sportowych, coraz mocniej interesowałam się piłką. Jesienią 2011 roku, gdy powstawała w Kętrzynie futbolowa grupa juniorska dziewcząt, decyzja nie mogła być inna i zapisałam się w jej szeregi. Najwidoczniej nie byłam najgorsza, bo już w 2013 roku znalazłam się w drużynie seniorskiej, w której gram do dzisiaj.

— Wiem jednak, że początkowo grałaś z chłopakami. Nie było trudności w zdobyciu ich zaufania? Mało to eleganckie, ale pamiętam, że w takim wieku dziewczyny brało się do gry raczej wtedy, gdy brakowało kolegów na boisku...
— Nie, nie było większych problemów. Chyba nawet wręcz przeciwnie. Jakoś pod koniec podstawówki podszedł do mnie kolega z klasy z pytaniem czy nie pojechałabym z piłkarską drużyną chłopców na zawody. Znali mnie, bo grałam często z nimi na WF...

— ...nie mieli oporów przed grą z dziewczynami?
— Raczej nie, a przynajmniej nie dali mi nigdy tego odczuć.

— Byłaś typem "chłopczycy"?
— Tak, myślę, że byłam dobrym tego przykładem. Inaczej trudno byłoby grać w piłkę, bo dziewczęta wówczas raczej wolały kibicować kolegom, niż rywalizować z nimi na boisku. Teraz się to zmieniło: jest więcej możliwości, więcej dziewczyn chcących grać w futbol. Coraz częściej widać je na orlikach, gdzie radzą sobie naprawdę świetnie. Niedawno miałam sytuację, w której po prostu musiałam podejść do jednej z nich, by porozmawiać i spróbować namówić na treningi w naszym klubie. Obecnie trenuje już razem z nami, jest jedną z zawodniczek MKS, wiosną rozpocznie grę na ligowych boiskach w naszym województwie.

— A jak na decyzję o bardziej profesjonalnej grze zareagowali rodzice?
— Wiedzieli, że chcę się rozwijać w tej dyscyplinie. Jedynymi problemami, które przeszkadzały w grze, były więc dojazdy itp. Zorganizować to wszystko sensownie nie było łatwo, ale cały czas naciskałam, prosiłam. Dopięłam swego, mogłam uczęszczać na treningi 2 razy w tygodniu. Pamiętam, że po każdym treningu pojawiał się uśmiech i ochota na więcej. Tak jest i dziś.

— Czy futbol potrafi być kobiecy? Boisko to w końcu nie pałac, a piłkarki to nie wypudrowane i wypachnione księżniczki.
— Wielu pewnie wydaje się inaczej, ale to naprawdę nie jest tak, że przed meczem siedzimy ciągle przy lustrze i poprawiamy swój wygląd (śmiech). W rywalizacji ligowej te czynniki nie mają żadnego znaczenia. Zresztą - przy całej tej tremie i rozmyślaniu nad zbliżającym się spotkaniem - nie miałabym do tego głowy. Na samym boisku temat znika już zupełnie, bo każda z nas skupia się na wywalczeniu przewagi. Determinacja, przestrzeganie zasad... Nie ma miejsca na myśli o zepsutym makijażu. Boisko zmienia księżniczki w wojowniczki.

— Mimo wszystko futbol to również urazy i siniaki. Krótsze sukienki po meczu raczej odpadają?
— Sport to niestety również kontuzje, z którymi przychodzi się borykać. Trzeba to przeboleć: psychicznie i fizycznie. Tego się nie uniknie. Wiemy czego się podejmujemy i liczymy się z konsekwencjami. Siniaki i stłuczenia - według nas, piłkarek - to pikuś. A krótkie sukienki...? Przyjdzie jeszcze na nie czas.

— Muszę więc zapytać... co wolisz: korki czy szpilki?
— Szczerze (śmiech)? Korki mam na nogach znacznie częściej, niż szpilki. Szpilki to chyba kompletnie nie mój świat. Wolę komfort i wygodę. Choć to oczywiście też nie tak, że się ich boję: na wszystko jest właściwy czas i miejsce.

— Pewnie znów jestem "niepoprawny politycznie", ale do kobiet trzeba chyba mieć inne podejście, niż do facetów. Mocno dajecie się we znaki trenerowi?
— Nie sądzę. Zazwyczaj w pełni się z nim zgadzamy. Jakiekolwiek zgrzyty pojawiają się naprawdę rzadko, a jeśli już zaistnieją - to szybko je eliminujemy. Treningi pod okiem p. Marka Bazyluka są świetne, ma na nas naprawdę pozytywny wpływ. Pracuje nam się bardzo dobrze, co nie oznacza jednak, że jest łatwo. Pracujemy ciężko, by później mieć tego efekty w meczach ligowych. Atmosfera w drużynie zasługuje na 6!

— Myślisz, że kobiety mogą utrzymywać się w Polsce z gry w piłkę? W żeńskim futbolu nie słyszy się raczej o milionowych transferach.
— W naszym kraju piłkarstwo kobiet jest nadal "w budowie". Potrzebuje czasu na swój powolny wzrost, swego rodzaju budowanie marki, produktu. Być piłkarką to nie problem, ale by utrzymać się z tego... Tu pojawiają się schody. Sztuka ta jest obecnie zarezerwowana dla zagranicznych klubów na najwyższym, światowym poziomie. Tylko tam obecnie piłkarstwo kobiet traktowane jest jako zawód.

— Spotykacie się z koleżankami z drużyny, by oglądać mecze?
— Chyba jeszcze nie miałyśmy okazji, by zebrać się w takim gronie przy oglądaniu meczu. Myślę jednak, że to dobry pomysł. Obecnie nadrabiamy wszystko na treningach: komentujemy poszczególne akcje, wymieniamy się opiniami, przytaczamy błędy, jakie zostały popełnione przez piłkarzy lub sędziów. O takich kwestiach potrafimy mówić na okrągło, dzielimy się wspólną pasją.

— Oglądając mecz naprawdę skupiasz się wyłącznie na grze, czy jednak gdzieś z tyłu głowy oceniasz piłkarzy również kobiecym okiem... jako facetów?
— (śmiech) Wśród piłkarzy, jak wszędzie indziej, są bardziej i mniej przystojni. Skupiam się jednak raczej na pomyśle, który mają na grę. Stylu, który dana drużyna prezentuje w obronie czy ataku, staram się wyciągnąć z tego coś dla siebie...

— ...niełatwo wyrwać Cię z oceny typowo piłkarskiej. Drążę więc dalej: którego obecnego piłkarza uważasz za najlepszego, a którego - na czym zależy mi szczególnie - mogłabyś uznać za... najprzystojniejszego?
— Nie chciałabym stawiać tu nikogo na jakichś miejscach, robić rankingów. Jest sporo piłkarzy, każdy z nich prezentuje inne umiejętności. Jeden jest lepszy w dryblingu, drugi świetnie strzela, a trzeci zadziwia szybkością... Co do wyglądu: pewnie najczęściej wśród typów kobiet pojawiałyby się nazwiska znane od lat z gazet czy telewizji: Ronaldo, Messi, Beckham - choć ten ostatni już niestety nie gra. Nie lubię oceniać po wyglądzie, ale jeśli faktycznie to nieuniknione, to zostanę w naszych polskich granicach: wskazałabym na Roberta Lewandowskiego.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5