Instrumenty muzyczne dostawał już w przedszkolu

2016-11-12 11:27:04(ost. akt: 2016-11-12 11:36:17)
Ziemowit Klimek (w środku) sławi Kętrzyn poprzez muzykę.

Ziemowit Klimek (w środku) sławi Kętrzyn poprzez muzykę.

Autor zdjęcia: Jarek Woj

Ziemowit Klimek to jeden z tych mieszkańców Kętrzyna, którzy z miasta emigrują, ale nie zapominają o nim. To także jeden z tych kętrzyniaków, którzy opuszczając rodzinne miasto, sławią je „w świecie”. Ziemowit robi to poprzez muzykę. Spośród licznych projektów, w których się udziela, najwięcej energii i czasu pochłania mu ostatnio Immortal Onion i o tym zespole głównie będziemy rozmawiać.
Zespół Immortal Onion jest w miarę świeżym pomysłem na muzycznym firmamencie. Co Was skłoniło by brać się za muzykę dość trudną, a przy tym z góry skazaną na... niedochodowość?
— Wydaje mi się, że wymagania, które sobie postawiliśmy decydując się grać taką muzykę nie tylko nas nie odstraszają, ale wręcz napędzają. Szukamy obecnie rozwoju, a co się z tym wiąże wyzwań. Każdy nowy utwór nad którym pracujemy, wykracza poza naszą „strefę komfortu” i tym samym odkrywa przed nami nowe możliwości. Co do niezbyt obiecujących perspektyw zarobku - jesteśmy na tyle młodzi, że nasze oddanie ideałom wciąż przeważa nad zdrowym rozsądkiem i wciąż nie znane jest nam widmo głodnej rodziny. Inna rzecz, że nasz idealizm sięga dalej i staramy się przełamać utarty pogląd, że muzyka ambitna musi być elitarna. Staramy się trafić do szerszego grona, pozostając wierni naszej estetyce i między innymi za cel stawiamy sobie to, żeby „przeciętny zjadacza chleba” też chciał kupić bilet na nasz koncert.

Zagraliście kilka fajnych koncertów, można powiedzieć nawet, że w nietypowych sytuacjach. Który z tych występów Ty cenisz sobie najbardziej?
Czy koledzy z zespołu podzielają Twoją opinię w tej kwestii?

— Nie jest to proste pytanie. Każdy z zagranych przez nas koncertów był w jakiś sposób wyjątkowy. Chyba najbardziej w pamięci zapisał mi się nasz pierwszy koncert z publiką. Zorganizowaliśmy go w całości we własnym zakresie. Nie przyniósł nam żadnych dochodów, a w dodatku akustyka sali, którą wybraliśmy niezbyt sprawdzała się przy naszej muzyce. Mimo to pierwszy raz mogliśmy skonfrontować owoce naszej pracy i z żywym odbiorcą twarzą w twarz. W stosunkowo małej sali zgromadziło się około setki osób i nie wiem czy udałoby się zmieścić ich tam więcej. Koncert prowadziliśmy dość spontanicznie, przez co nabrał przyjaznego kameralnego klimatu. Publiczność przyjęła zaprezentowany przez nas materiał z dużym entuzjazmem i często wspominamy ten występ. Wydaje mi się że reszta zespołu podziela w tym przypadku moją opinię.

Szykujecie materiał na płytę. Czy możesz zdradzić już co będzie zawierała i czy jest jakieś zainteresowanie Waszą twórczością ze strony wydawców?
— Na chwilę obecną przygotowujemy się do nagrania EP-ki, na której zamieścimy prezentowane dotychczas utwory w zbliżonym do obecnego kształcie. Nie jest to jednak dla nas celem samym w sobie. Na większość festiwali i konkursów w ramach zgłoszenia trzeba wysłać 3 nagrania, a zarówno festiwale jak i EP-ka mogą nam tylko pomóc w nawiązaniu współpracy z dobrą wytwórnią na dobrych warunkach.
Jeśli chodzi o zainteresowanie ze strony wydawców wydaje mi się, że wciąż jest za wcześnie, by o tym mówić.

Własnymi siłami nagraliście teledysk, macie w planach nagranie i wydanie płyty - powiedz czy życie początkującego muzyka jest w Polsce łatwe czy właśnie wręcz przeciwnie? Jak Wy odczuwacie tę brutalność rynku fonograficznego i czy nie macie go dość już na starcie?
— Nagranie teledysku uznaliśmy za swego rodzaju inwestycję, choć przyznam szczerze, boleśnie odczuwalną dla studenckiego portfela. Mimo wszystko ułatwiło nam to start i pozwoliło zagrać już kilka bardziej prestiżowych koncertów. Z rynkiem fonograficznym przygodę dopiero zaczynamy, więc nie tyle nas męczy, co przeraża. Jeśli chodzi o to jak to wygląda z punktu widzenia jednostki, nie wiem na ile życie muzyka w Polsce jest trudniejsze bądź łatwiejsze niż w innych krajach. Wiem natomiast, że jest bardzo kosztowne, a szczególnie w mojej sytuacji. Wynika to z tego, że gram głownie na akustycznych instrumentach, starając się jednocześnie eksperymentować też z elektroniką, więc sprzęt, który gromadzę jest wart więcej niż średniej klasy samochód. Wydaje mi się, że jeszcze przez przynajmniej kilka dobrych lat wszystko co zarobię, będę musiał inwestować w swoje narzędzia pracy.
Oczywiście są też dobre strony życia muzyka w Polsce. Pojawia się coraz więcej różnych placówek, festiwali i różnego rodzaju inicjatyw ułatwiających młodym muzykom start. Wydaje mi się też, że w dobie internetu coraz łatwiej jest trafić nam na rynek międzynarodowy.

Często wracasz do Kętrzyna, także jako muzyk. Pewnie jednak nie wszyscy Cię jeszcze kojarzą, dlatego tak trochę nie standardowo, bo na zakończenie naszej rozmowy opowiedz jak to się stało, że zacząłeś swoją artystyczna przygodę. No i kiedy będziemy mogli ponownie podziwiać Twój talent?
— Jeszcze jako przedszkolak bardzo lubiłem muzykę i często dostawałem w ramach prezentów zabawkowe instrumenty. Całe szczęście moja Mama nie zbagatelizowała moich fascynacji i za Jej sprawą wylądowałem w szkole muzycznej w klasie fortepianu. Dziś tym bardziej cieszę się z takiego przebiegu wydarzeń, bo fortepian jest podstawowym instrumentem dla kompozytora oraz zdecydowanie ułatwia naukę gry na innych instrumentach. Na chwilę obecną nie mam żadnych terminów koncertów w Kętrzynie, ale sądzę że od przyszłego roku zdarzy się to przynajmniej kilkukrotnie. Zawsze z wielką przyjemnością wracam z muzyką w swoje rodzinne strony.

Immortal Onion z Ziemowitem Klimkiem (pierwszy z lewej) w składzie pojawił się na scenie Festiwalu Filmowego w Gdyni. Tego samego, na którym nagrodę główną zdobył film wg scenariusza innego kętrzynianina - Roberta Bolesto. Fot. archiwum zespołu.
Obrazek w tresci

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5