Święto Niepodległości to czas zabawy, nie smutku

2016-11-10 17:14:06(ost. akt: 2016-11-10 11:43:41)
Na Placu Piłsudskiego atrakcji nie powinno zabraknąć dla nikogo.

Na Placu Piłsudskiego atrakcji nie powinno zabraknąć dla nikogo.

Autor zdjęcia: sztabowoz.pl

Święto Niepodległości powinno kojarzyć się Polakom z czasem radości i zabawy, o czym przekonują nas Mariusz Kirszyński i Dorian Burdyło. Społecznicy związani ze stowarzyszeniem MotoMasuria podkreślają też, że Kętrzyn ma dodatkową, własną okazję do świętowania. I zapraszają na uroczystości, które 11 listopada odbędą się na Placu Piłsudskiego.
Co Wami kieruje przy organizacji Święta Niepodległości „po swojemu”, można chyba powiedzieć, że indywidualnie?
Dorian Burdyło: Na pewno nie są to obchody indywidualne. Spójrz tylko jak dużo podmiotów jest w to zaangażowanych. Powiedziałbym, że obchodzimy to święto bardziej społecznie niż indywidualnie. Robimy to dla społeczeństwa, z potrzeby pokazania patriotyzmu w inny sposób. Są też obchody państwowe i kościelne. I bardzo dobrze, my tego nie negujemy. Ale na swój sposób chcemy zachęcić mieszkańców, szczególnie młodzież, by uczestniczyli w tym święcie, by je poznali, zobaczyli, że można się nim cieszyć. To święto powinno być bardzo radosne.

Kto Was w tym roku wspiera?
Mariusz Kirszyński: Będą harcerze, młodzież z klas mundurowych, która pokaże nie tylko musztrę, ale też wzorem ubiegłego roku będzie śpiewać pieśni patriotyczne. To było tak, że rok temu śpiewały u nas dzieci z Drogosz, a teraz mamy już śpiewającą młodzież z dwóch kętrzyńskich szkół: Gimnazjum nr 2 im. Jana Pawła II i Zespołu Szkół im. Marii Curie Skłodowskiej. Współpracują z nami oczywiście nasze jednostki mundurowe, czyli Straż Graniczna, Policja i Straż Pożarna. Co prawda oni mają swoje obowiązki, ale obiecali i będą z nami. My ze swojej strony pokażemy pojazdy, członkowie PCK pokażą jak udzielać pierwszej pomocy, bo tego nigdy za wiele. Istotnym elementem, który przećwiczyliśmy już na 20-leciu Philipsa, jest promowanie bezpieczeństwa na drodze. Pokażemy jak wygląda kierowanie pojazdem po zażyciu narkotyków lub spożyciu alkoholu.

Pytanie może trochę nie na miejscu, ale... coś z tego macie?
Dorian Burdyło: Robimy to za zupełną darmochę. Tylko od miasta dostaliśmy plac i prąd, Gminny Ośrodek Kultury ma nas wesprzeć gorącą kawą i herbatą, jedna z restauracji ma nam dać grochówkę, a nasze żony czy dziewczyny upieką ciasta tak, byśmy mogli chociaż poczęstować wszystkich organizatorów naszych obchodów. Fajnie, że są partnerzy, którzy chcą nas wspierać. Dzięki nim możemy wspólnie cieszyć się tym świętem, pokazać je od radosnej strony. Nie powinniśmy tego święta chować, tym bardziej, że przecież Kętrzyn 11 listopada ma swoja rocznicę - nadania praw miejskich.

A czy coś jest Wam w stanie przeszkodzić? Śnieg? Deszcz?
Dorian Burdyło: Widziałem różne imprezy plenerowe w Europie, także te, które odbywały się w deszczu czy śniegu. Tam mieszkańcy są dumni, że mogą świętować , a my chowamy to święto pod dachy. A dlaczego by Morcinków nie zrobić na powietrzu? To można by zrobić np. w amfiteatrze, jakiś super koncert, połączony z uroczystymi obchodami. Co z tego, że jest zima? Rok temu nic nas nie powstrzymało.
Mariusz Kirszyński: Właśnie, w ubiegłym roku cały dzień padał deszcze, a mimo to ludzie przychodzili, świętowali razem z nami.
Dorian Burdyło: Nie ma innego takiego święta dla nas, Polaków, jak 11 listopada. A ja mam wrażenie, że zawsze to święto kojarzy nam się z szarzyzną.

Świętujecie wspólnie, myślicie, że mieszkańcy dołączą się do Was?
Mariusz Kirszyński: Patrząc na to, co zrobiliśmy w roku ubiegłym, to możemy zaryzykować stwierdzenie, że ludziom tego brakowało. Teraz sami się do nas zgłaszają. Widać, że ludność kętrzyńska miała już wcześniej potrzebę wyjścia tego dnia do innych, cieszenia się wspólnie. Ale te podmioty, z którymi współpracujemy traktują nas bardzo poważnie.
Dorian Burdyło: To nie jest tylko nasze święto. Każdy kto z nami współpracuje, czuje, że robimy coś dla nas, lokalnej społeczność, miasta czy nawet Polski. Ale czujemy też, że ten odbiór społeczny jest ważny.

A czy gdyby formalnie organizatorem zostało miasto, gmina czy powiat ten odbiór mógłby się zmienić?
Mariusz Kirszyński: Jest w tym coś. Każdy szef czy przełożony, do którego się udajemy, wie, że my robimy to z własnej inicjatywy. To jest na pewno argument.
Dorian Burdyło: Ludzie, którzy z nami współpracują wiedzą, że tu nie ma drugiego dna, czy politycznego podtekstu. Nasze działania są na tyle transparentne i szczere, że ludzie chętnie do nas dołączają. Tu nikt się nie pcha do orderów. Ważne jest ta misja, którą powinni pełnić też urzędnicy państwowi. My, społecznicy dajemy tą szczerość. Być może gdyby to byłoby pod auspicjami jakiegoś samorządu mogłoby być tak, że rzeczywiście zostalibyśmy sami. Nam jest daleka polityka, chcemy się jedynie bawić z okazji Święta Niepodległości. Chociaż przy okazji chcemy pokazać samorządowcom, że pełnienie misji społecznej jest ważne, ale warto to robić.

Pełnienie tej społecznej misji, o której wspomnieliście nie zawsze jest wdzięczne.
Dorian Burdyło: Zgadza się. Można się czasem napracować nad jakimś fajnym projektem, ale ludzie chcą często coś w zamian. Mieliśmy trochę dziwną sytuację kiedy ludzie pytali o darmowe ciasto i herbatę. Nie wszyscy rozumieli, że to było upieczone przez nas i dla nas oraz osób, które nam pomagały przy organizacji. Niektórzy niecierpliwie oczekiwali na Morcinki i darmową kaczkę. My idziemy w kompletnie innym kierunku.
Mariusz Kirszyński: Podobna sytuacja była z grochówką, którą jak się okazało ludzie mieli sobie kupić. Kolejka, która się ustawiła była dość długa, ale jak pierwsza osoba powiedziała, że trzeba płacić - zaraz ludzie zniknęli.
Dorian Burdyło: Chodzi o pokazanie ludziom, że pewne rzeczy można robić bezinteresownie.

A jak jest z tą świadomością patriotyczną?
Dorian Burdyło: Szczerze? To nie wygląda tak różowo jakby się wydawało. Wydaje mi się, że ta wiedza była przez wiele lat spychana na bok. Zresztą spójrzmy na dzisiejszy program historii w szkołach. Kiedyś ta wiedza była wątpliwa, nie o wszystkim mogliśmy się dowiedzieć w szkołach - a ja miałem jeszcze to szczęście, że wiele rzeczy dowiedziałem się w domu - ale to podejście do historii przez ostatnie lata zostało mocno wyhamowane. Jakby komuś zależało na tym, by młodzi Polacy nie znali historii swojego kraju.
Na dobrą sprawę nasze działania społeczne pokazują, że młodzież potrzebuje edukacji historycznej. Chcielibyśmy, by te nasze działania odbierane były szerzej. Może ktoś z tych młodych ludzi kiedyś powie znajomym z innych miast, że u nas mamy takie fajne święto, a u nich tylko władza składa kwiaty pod pomnikiem. To są bardzo ważne kwestie, bo trzeba oddać hołd i cześć bohaterom, którzy walczyli byśmy my Polacy mogli świętować. To jest potrzebne, ale to co my robimy jest inne, ludzie mogą w tym uczestniczyć inaczej, świętować z nami. Chcemy budować wspólnie tą naszą tożsamość i lokalną tradycję. A nuż kiedyś dla przyszłych pokoleń Kętrzyn będzie się kojarzył właśnie z tym świętowaniem.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5