Wystarczyło mi uporu

2016-03-19 15:30:11(ost. akt: 2016-03-19 15:33:12)
Marcin Blicharski zagrał swoim koleżankom i nauczycielkom z okazji Dnia Kobiet.

Marcin Blicharski zagrał swoim koleżankom i nauczycielkom z okazji Dnia Kobiet.

Autor zdjęcia: Marek Szymański

Marcin Blicharski, uczeń klasy maturalnej Powiatowego Centrum Edukacyjnego w Kętrzynie błysnął talentem dopiero niedawno. Potencjał młodego barda szybko dostrzegli nauczyciele i teraz żałują już, że Marcin niebawem opuści mury szkolne. Chłopak zagrał niedawno swój pierwszy koncert, a publiczność stanowiły panie, którym występ był dedykowany. Postanowiliśmy tego młodego, wrażliwego człowieka przepytać. Oto zapis naszej rozmowy.
Zagrałeś podwójny koncert z dedykacją dla wszystkich pań z twojej szkoły. Kto był autorem tego pomysłu?
— Pomysł takowego koncertu wypłynął ze strony pani Anny Duńskiej i pani Anny Kosmowskiej. Panie zaproponowały mi poprowadzenie go i całkowicie pozostawiły mi dobór repertuaru i tematyki.

Zaśpiewałeś utwory kilku znanych bardów. Dało się wyczuć, że dla ciebie nie są to przypadkowi artyści. Skąd w młodym człowieku taka fascynacja twórczością Bułata Okudżawy, Włodzimierza Wysockiego czy Edwarda Stachury?
— Obecne pasje człowieka szczególnie młodego wynikają najczęściej z zaszczepienia ich zalążków w okresie dorastania, tego pierwszego etapu kształtowania się osobowości. I można powiedzieć, że bardzo dobrze pasuję to tego schematu. O tyle tylko, że nie dotyczy to żadnego z wymienionych autorów. Przez bardzo długi czas we wcześniejszych etapach szkolnych uczestniczyłem w chórze, z którego wyniosłem wręcz wyrytą w mej głowie pieśń Jacka Kaczmarskiego, mianowicie „Mury”. Po tym jak przestałem uczęszczać na chór, szukałem pewnego oparcia ideologicznego. I w tym momencie powróciłem do Kaczmarskiego z czystej sympatii do wyżej wymienionej piosenki. Jestem skory powiedzieć nawet, że to właśnie twórczość Kaczmarskiego ukształtowała mnie w taką, a nie inną formę. W czasie zapoznawania się z jego twórczością napotykałem takie utwory jak „Pożegnanie Okudżawy” czy też „Epitafium dla W.W.”. Chcąc zrozumieć je jak najlepiej zacząłem szukać informacji o nich. W wyniku tego zorientowałem się, że te dwie postacie były dla Kaczmarskiego pewnego rodzaju ikonami, wzorami. W tej sytuacji nie sposób było nie zapoznać się z twórczością artystów podziwianych przez mój wzór. Jeśli chodzi o Edwarda Stachurę, naprowadziło mnie na niego wykonywanie jego utworów przez zespół SDM i Jana Kondraka. Ma on dla mnie specjalne znaczenie, gdyż ujęła mnie dramaturgia jego twórczości, a sam lubię zderzać się z niemocą człowieka na pewne koleje rzeczy.

Pojawił się też jeden twój autorski utwór. Ile masz własnych kompozycji? Opowiedz w ogóle coś o sobie? Ile czasu spędzasz z gitarą w ręku i od jak dawna?
— Długo zastanawiałem się nad zagraniem własnego utworu, głównie z powodu tego jak zostanie przyjęty. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu został odebrany pozytywnie. Pisanie własnych tekstów zacząłem jakieś dwa lata temu. Z początku było to istne chodzenie po omacku, gdyż było to dla mnie coś zupełnie nowego. Sprawiało mi to jednak pewną satysfakcje. Do dziś na przykład mam nagraną swą pierwszą piosenkę, którą lubię pomimo jej oczywistych wad i popełnionych w niej błędów. Na obecną chwilę dorobiłem się siedemnastu tekstów wraz z muzyką do nich, aczkolwiek w notatniku znajduje się jeszcze parę tekstów, do których nie stworzyłem żadnej melodii. Jeśli chodzi o granie na gitarze to podjąłem się samokształcenia już około cztery lata temu. Początki okazały się nad wyraz trudne. Całe szczęście, że wystarczyło mi uporu, by przetrwać najtrudniejszy okres. Nie zmienia to jednak faktu, iż moje obecne umiejętności są nadal na etapie nauki i będą takie już do końca. Nauka gry na gitarze w moim mniemaniu jest to zajęcie na całe życie. Granie na gitarze stało się dla mnie pewnym sposobem zabijania rutyny w moim życiu, oprócz szkoły i domu miałem dla siebie pewnego rodzaju azyl, czyli muzykę. Czas jaki dziennie spędzam na graniu nie jest stały i waha się od kilkudziesięciu minut do kilku godzin. Tym bardziej, że nie mam jakiejś ustalonej godziny na granie. Sięgam po gitarę w momencie, w którym mam na to ochotę. Najczęściej rzucając wszystko czym byłem obecnie zajęty, a w szczególności jeżeli były to jakiegoś rodzaju obowiązki.

Występ dla pań był twoim debiutem. Teraz, kiedy masz już to za sobą, a jednocześnie widziałeś jakie reakcje wzbudzasz swoim śpiewem, możesz chyba myśleć o kolejnych koncertach. Szkoda byłoby taki talent zachować tylko dla siebie, nie uważasz?
— Mam pewnego rodzaju przekonanie o występach przed publicznością. Mianowicie każdy, kto zdecyduje się na czynny udział w takich przedsięwzięciach, przybiera pewnego rodzaju postać artysty. I właśnie cała problematyka leży w tym, iż uważam przyjęcie takiego miana za wielką odpowiedzialność, z którą nierozerwalnie łączy się przekazywanie pewnych idei, wartości lub krytyki. A o tym czy posiada się do tego predyspozycje przekonać się można tylko i wyłącznie poprzez występowanie. Prawdą jest, że posiadam już bardzo niewielkie (ale jednak) rozeznanie na temat tego, jak jestem odbierany. Teraz pozostaje tylko kwestia jak sprostać wyżej przeze mnie wymienionym odpowiedzialnościom. Ewentualne pomyłki są dla mnie oczywiste, wszak popełnianie błędów to nieodzowny element życia i nauki. Podsumowując, jestem skłonny podjęcia się dalszych wyzwań w tym zakresie, aczkolwiek co do rzekomego talentu odnośnie mojej osoby, nie przesadzał bym. Umiejętności jakie posiadam w zakresie śpiewu, gry na gitarze czy pisania tekstów to wynik prostych, lecz wielokrotnie powtarzanych prób, a i tak ich poziom nie wkracza w jakiś zachwycający pułap.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5