Kiedyś wszystko kręciło się według cyklu przyrody

2015-12-25 07:19:31(ost. akt: 2015-12-25 18:48:30)

Autor zdjęcia: Marek Szymański

— Dzisiaj ta kolacja wigilijna jest bardzo bogata. Liczymy tak, by było dwanaście potraw. Ale kiedy mówimy o czasach z początku XX wieku to wiemy, że tak się nie działo na tych terenach— o zwyczajach mazurskich w okresie adwentu i świąt Bożego Narodzenia opowiada Maria Kaliszewicz z Konika Mazurskiego.
Zacznijmy od początku, od adwentu - jak ten zwyczaj był kultywowany na terenach Mazur?
— Adwent trwał 4 tygodnie. Cały ten okres to czas przygotowywania się do świąt. Na pewno bardzo dokładnie sprzątano mieszkania, bielono chałupy. Musiało być bardzo czysto przed Świętem Bożego Narodzenia, to było niezwykle ważne. To było też oczyszczanie się. Tak jak Mazurzy oczyszczali domostwa, tak oczyszczali się też duchowo.
Na Mazurach wieszano wieniec adwentowy. Robiono go z czegoś zielonego - najczęściej był to świerk albo choinka. Źródła mówią, że świeczki były cztery. Tak jak cztery niedziele. Cztery świece zapalane były każda w jedną niedzielę adwentową. Każdej niedzieli kolejna świeca była dokładana. Mazurka z naszego regionu powiedziała, że wieniec zdobiły czerwone wstążki, natomiast znamy też takie źródła, które mówią, że w pierwszą niedzielę były czerwone, w drugą żółte, trzecią srebrne, a czwartą złote.
Charakterystyczne było na Mazurach także to, że w okresie adwentu chłopcy chodzili z gwiazdą i śpiewali kolędy. Taka wiedza pochodzi z Nakomiad, a więc z najbliższej okolicy. Kulminacyjnym punktem uroczystości adwentowych była jutrznia na gody. To nabożeństwo odprawiane w wigilię Bożego Narodzenia. Tyle w zasadzie możemy powiedzieć o adwencie.

A sama Wigilia? Jak przygotowywano się do kolacji wigilijnej?
— Dzisiaj ta kolacja wigilijna jest bardzo bogata. Liczymy tak, by było dwanaście potraw. Ale kiedy mówimy o czasach z początku XX wieku to wiemy, że tak się nie działo na tych terenach. Sama choinka przywędrowała do nas dopiero w 1910 roku. Od tego czasu jest znana. Choinkę przynoszono w dzień wigilijny. Ubierano ją w ozdoby robione ręcznie. To były pierniczki, orzechy, pazłotka. Jednym słowem to, co było dostępne w domu albo w lesie. Choinka musiała być piękna i kolorowa. Wtedy świecidełek jednak nie kupowano w sklepach.
Pod choinką stawiano talerze, na których były ciastka, pierniczki, jabłka i cukierki. Prezentów jako takich nie było. Być może w bogatszych domach to się zdarzało, ale zazwyczaj dzieci dostawały garść cukierków. Ponieważ nie było komputerów, te dzieci musiały się czymś zajmować. W kąciku siedziała gruska (po mazursku babcia) i opowiadała dzieciom bajki.
Tego dnia stawiano też w domach snopy. Każdy z innego zboża. Znowu inne źródła mówią, że często stawiano jeden snop, ale za to składał się on z wielu zbóż. Zwyczaj był taki, że stały one potem aż do Trzech Króli, a ziarno z tychże snopów przechowywano aż do siewu. Było ono wtedy jako pierwsze wrzucane w ziemię, a słomę dawano zwierzętom.
Były też zakazy i nakazy. Nie wolno było np. niczego pożyczać, bo to groziło utratą majątku. Inne wierzenie mówiło, że trzeba było pooddawać wszystkie długi, dlatego, że jak się przeniosło dług na następny rok, było się dłużnikiem na długo, długo potem. Trzeba było się za ten rok zupełnie rozliczyć.

No dobrze, mamy już ubrana choinkę i trzeba byłoby coś zjeść...
— Na Mazurach nie była to taka typowa wigilia, jaką znamy dzisiaj. Wtedy to była tylko bardziej bogata kolacja. Jedzono przede wszystkim pieczona gęś. Gęsi były najbardziej popularne, chodziły na podwórku. Późna jesień to czas, kiedy są one najbardziej tłuste. Zabijano je i pieczono na tę właśnie uroczystą kolację. Oprócz tego pieczono oczywiście ciasta, a także specjalny na tę okazję chleb, który był płaski. Upieczony specjalnie na to święto. Nie dzielono się opłatkiem, jak w czasach nam współczesnych. Tego zwyczaju nie było. Nie liczono też ilości potraw.

Można powiedzieć, że te zwyczaje Mazurów w jakimś stopniu pokrywają się z tym, w jaki sposób święta obchodzimy teraz...
— Rzeczywiście wielkich różnic nie ma. One są, jeśli chodzi o wigilię, ale tak naprawdę wszystko zmieniło się po 1945 roku, kiedy na nasze tereny przyjechała ludność z różnych zakątków Europy. Mamy przecież mieszkańców pochodzących z Wileńszczyzny, Białorusi, mamy gdzieś ludność pochodzącą z rzeszowskiego, Łemków i Ukraińców. Jedni przyjechali dobrowolnie, innym kazano. Każdy przywoził ze sobą swoje zwyczaje. Mieszkamy jedni obok drugich, to te zwyczaje się wymieszały. Pojawił się opłatek. Pojawiła się tez kutia, która - proszę sobie wyobrazić - spożywana była dawniej po nabożeństwie żałobnym, a na Polesiu podczas obrzędów Dziadów. Można powiedzieć, że zmieniła swój status.
Teraz chodzimy na pasterkę o dwunastej w nocy. Wtedy na pasterkę chodzono w miastach, natomiast we wsiach jeżeli już ktoś się wybierał to na piątą rano, dlatego, że bardzo często drogi były zawiane. Wyruszano więc dopiero nad ranem. Opłatek, potrawy - to są te różnice.

Wspomniała pani o pieczonej gęsi. My podczas wigilii jeszcze do niedawna mieliśmy potrawy postne...
— W tej chwili mamy pozwolenie na jedzenie mięsa, ale przecież do niedawna nie było tej dyspensy. Wszystkie potrawy wigilijne były postne, u Mazurów natomiast oprócz pieczonej gęsi, robiono i jedzono też kiełbasy.

Chyba główną różnicą jest też nasze podejście do tradycji...
— Tak, kiedyś każdy brał te obrzędy bardzo poważnie. Co prawda nawiązując do tego oczyszczenia możemy powiedzieć, że dzisiaj również sprzątamy. To nam zostało. Nie wiem też, czy dzisiaj gospodarze zaglądają do zwierząt. A wtedy ze zwierzętami trzeba było porozmawiać.
W ogóle kiedyś wszystko kręciło się według cyklu przyrody. Najważniejsze wydarzenia to było zrównanie dnia z nocą i wiosenne przesilenie. Żyło się zgodnie z rytmem przyrody. Jedzono to, co było. Nawet ciasta pieczono z jabłkami, kiedy były jabłka i ze śliwkami, kiedy były śliwki. Teraz możemy iść do sklepu i kupić co nam się zachce, niezależnie od pory roku. Kiedyś korzystało się z tego, co dawała akurat przyroda, a same pory roku były bardzo ważne.

Powróćmy jeszcze do zwyczajów Mazurów. Jakie były najważniejsze symbole adwentu?
— Najważniejsze symbole adwentu to wieniec i świeca. Świeca to światło, które wskazuje drogę. Jest znakiem obecności Chrystusa. A światło czterech kolejnych świec ma nas doprowadzić do prawdziwego światła mającego nas doprowadzić do prawdziwego światła, wschodzącego w Boże Narodzenie. Zielone gałązki są symbolem nadziei zwyciężającej śmierć. Forma wieńca, kręgu to powracający cykl życia, czyli to, o czym już wspomniałam. Sam wieniec miał przypominać o radosnym czasie i przygotowaniach do świąt. Pojawił się u nas dość późno, bo w 1925 roku. Pierwszy wieniec został natomiast zrobiony w 1839 roku w Hamburgu przez pastora Johana Wicherna.


Cały wywiad z Marią Kaliszewicz ukazał się 23 grudnia w przedświątecznym numerze Gazety w Kętrzynie. Pamiętajcie, ze można ją też kupić w wersji elektronicznej wysyłając sms-a. Wystarczy wejść na stronę >> KUP GAZETĘ >> gdzie "Gazeta w Kętrzynie" wraz z "Gazetą Olsztyńską" kosztuje tylko 1,23 zł.

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. [url=mailto:i.hrywna@gazetaolsztynska.pl] Pomogę: Igor Hrywna/url]

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5