Jeszcze w brzuchu mamy Filip przeszedł dziewięć zabiegów

2015-02-28 15:29:43(ost. akt: 2015-02-28 17:39:46)
Monika i Rafał Turowscy z synkiem Filipem


Monika i Rafał Turowscy z synkiem Filipem


Autor zdjęcia: Fot. Archiwum prywatne

Co najmniej tysiąc złotych rodzice Filipa Turowskiego muszą wydać co miesiąc na leki, lekarzy, badania i dojazdy do specjalistów.
Drugie urodziny dopiero przed Filipem. A za nim już tyle wizyt u lekarzy, że rodzice nawet nie próbują ich liczyć. — Już w osiemnastym tygodniu ciąży lekarze stwierdzili, że nieprawidłowo funkcjonuje obieg wód płodowych. Pęcherz synka ciągle był napełniony. Jeden specjalista wprost zalecił usunięcie ciąży — opowiada Rafał Turowski, tata Filipa.

Ale rodzice się nie poddali. Trafili do znanego profesora w Łodzi. Jeszcze w brzuchu mamy Filip przeszedł dziewięć zabiegów: lekarze wstawiali mu maleńkie rurki, które stabilizowały pracę nerek i pęcherza. Tym sposobem udało się utrzymać ciążę do siódmego miesiąca.

— Wtedy jeszcze myśleliśmy, że to prosta wada, która da się usunąć tuż po urodzeniu. Ale problem okazał się bardziej złożony, bo cewka moczowa Filipa w ogóle się nie wykształciła — mówi Rafał Turowski.

Infekcje czepiały się jedna po drugiej
Pierwsze cztery miesiące życia Filip spędził w szpitalu. Infekcje czepiały się go jedna po drugiej. Miał wtedy cewnik, rureczkę wystającą z brzucha. Był październik 2013 roku, kiedy po raz pierwszy Filip z rodzicami przyjechał do domu pod Ełkiem. Choroby jednak wracały, a i problem pęcherza był nierozwiązany. Turowscy trafili z dzieckiem do Centrum Zdrowia Dziecka. Tam lekarze chcieli chłopcu całkowicie usunąć pęcherz.

— To oznaczałoby worek stomijny do końca życia. Ubłagaliśmy lekarzy, żeby spróbowali innego rozwiązania. I zrobili przetokę pęcherzowo-skórną, przez którą wypływa mocz i przez którą dodatkowo cewnikowany jest permanentnie, co trzy godziny — mówi tata Filipa. Dziecko ciągle było pod kontrolą. Wyniki nie pozostawiły jednak złudzeń: przetoka nie odciążyła nerek, pęcherz nadal kwalifikuje się do usunięcia.
— Ciężko nam było opierać się tej diagnozie, ale zaczęliśmy drążyć temat i szukać innych rozwiązań. Pomagali nam znajomi i tym sposobem nawiązaliśmy kontakt między innymi z kliniką w Berlinie. Tamtejsi lekarze zapoznali się z wynikami i uznali, że z operacją, która jest ostatecznym wyjściem, można jeszcze się wstrzymać. Kiedy byliśmy w Niemczech na diagnostyce, Filip miał rok — dodaje Turowski. Lekarze w Niemczech znaleźli wyjście z sytuacji: augumentację, czyli — mówiąc w skrócie — powiększenie pęcherza kawałkiem jelita grubego.

Czekają na operację Filipa w Niemczech
— To też było rozwiązanie zastępcze, ale bardziej komfortowe dla dziecka. Dlatego zdecydowaliśmy się na leczenie w Niemczech. Dzięki znajomym i pomocy wielu ludzi zebraliśmy już potrzebne na operacje pieniądze. Kosztuje ona 25 tys. euro. Teraz czekamy na decyzję lekarzy, kiedy będzie najlepszy moment na wykonanie zabiegu — mówi pan Rafał.

Operacja to jednak nie wszystko. Filip musi przyjmować sterty leków, wykorzystuje mnóstwo pampersów, rodzice bardzo często muszą jeździć z nim do lekarzy. Do niektórych prywatnie, bo nefrologów i urologów dziecięcych jest niewielu i niełatwo się dostać.
— W naszej rodzinie pracuje tylko żona. Sam jestem na świadczeniu rehabilitacyjnym, niedawno miałem operowany kręgosłup. Chcę wrócić do pracy, jak tylko dzięki leczeniu i rehabilitacji będzie to możliwe. Filipowi znajdziemy opiekunkę. Mimo niepełnosprawności dziecka chcemy normalnie funkcjonować w społeczeństwie — podkreśla Rafał Turowski.

Przekaż jeden procent fundacji
Rodzice Filipa niedawno zgłosili się do Fundacji "Przyszłość dla Dzieci", założonej przez wydawcę "Gazety Olsztyńskiej". Potrzebują pomocy, bo każdego miesiąca muszą mieć zapewniony co najmniej tysiąc złotych na zaopatrzenie Filipa w leki i niezbędne rzeczy. Takich pieniędzy nie mają.

— Jeśli ktoś nie ma co zrobić ze swoim jednym procentem, niech przekaże go fundacji. To będzie bardzo duża pomoc — tata Filipa.
Także Iwona Żochowska, dyrektor zarządzający Fundacji "Przyszłość dla Dzieci", zachęca do przekazywania 1 proc. podatku. — Nawet jeśli od jednej osoby będzie to złotówka czy dwie, to pieniądze od tysięcy osób będą znaczące — podkreśla Żochowska.

Małgorzata Kundzicz


Podopiecznym Fundacji „Przyszłość dla Dzieci” można także pomóc, wpłacając pieniądze na konto: Bank Pekao S.A. I o w Olsztynie, 58 1240 1590 1111 0000 1453 6887. KRS fundacji niezbędny do przekazania jej 1 proc. swojego podatku to 0000148747.


Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna


Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. ada #1678741 | 83.6.*.* 1 mar 2015 22:26

    kochany bąbelek. Zdrówka Ci skarbie życzę z całego serca

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  2. r #1678239 | 89.228.*.* 1 mar 2015 11:42

    jestescie super, tez mam taka wspaniala rodzine, i tylko to sie w zyciu liczy, zaden hajs, czy inne zeczyczy tego nie zastapia

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. chłopiec #1677937 | 164.126.*.* 28 lut 2015 22:34

    wspaniała rodzina

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  4. m #1677896 | 77.115.*.* 28 lut 2015 21:36

    śliczny blondasek :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5